facebook instagram
  • Home
  • Książki
  • Przeczytane książki
  • Filmy
  • O mnie
  • Contact
  • Freebies

Blog recenzencki o książkach i filmach.





Autor: Leisa Rayven
Tytuł: "Zły Romeo"
Gatunek: literatura młodzieżowa
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 332

Książka zapewne większość osób zachwyciła(oczywiście tych, którzy przeczytali) i jeżeli tak było, to nie czytajcie mojej recenzji, bo nie będzie z gatunku tych słodkich i pięknych... Ale jeśli jeszcze nie zdecydowaliście się co gorsza na kupno tej książki, to może warto, abyście jednak przeczytali moją poniższą opinię.


Troszkę o treści...

W tej pozycji są przeplatane dwie opowieści. Jedna jest historią wiecznie napalonej młodej dziewczyny, która trafia do szkoły aktorskiej, a tam poznaje Ethana - biedny chłopak, na którego zaciąga parol. Od początku czuć między nimi chemię, to nie ulega wątpliwości. Grają razem w sztuce "Romeo i Julia", podczas której dochodzi do spięcia seksualnego pomiędzy nimi. Ona pragnie się na niego rzucić, a on niekoniecznie chce przyjąć jej umizgi i ciągle się opiera, tłumacząc zawiłymi, czasem mało zrozumianymi, powodami. W końcu zaczynają ze sobą "chodzić". Cassie jest przeszczęśliwa, że może Ethana nazywać "swoim chłopakiem", aż w końcu ten łamie jej serce...
Z drugiej strony mamy historię Cassie i Ethana "po latach". Spotykają się podczas kolejnego granego wspólnie spektaklu, gdzie wracają dziewczynie koszmary przeszłości.

Opinia...

Kiedy dla jednych książka jest pięknym obrazem miłości między dwojgiem ludzi, dla mnie to przereklamowany twór, który kręci się ciągle wokół jednego tematu, a w zasadzie jednej osoby - Cassie - nienasyconej dziewicy, która próbuje na wszelkie możliwe sposoby rozbudzić ciekawość seksualną Ethana. W połowie książki miałam już dość - w sensie głównej bohaterki, i miałam cichą nadzieję, że Holt da sobie z nią spokój i zainteresuje się inną dziewczyną - mniej napaloną i może bardziej interesującą w sensie intelektualnym...



Najgorsza w tej pozycji chyba nie jest sama treść, a te wszystkie słowa zachwytu i blurby na początku. Odnoszę wrażenie, że niektórzy bloggerzy tak na prawdę tej książki nie przeczytali i pisali w ciemno peany oraz hymny pochwalne. Tak samo się dziwie autorkom: Colleen Hoover czy Katy Evans - odnoszę wrażenie, że chyba czytałyśmy inną książkę.



Przepraszam, ale pozycja jest mocno średnia, gdzie trafiały się niekiedy wulgaryzmy, a akcja ślimaczyła się przez praktycznie całą treść opowiadając o jednym aspekcie - seksualnym. Jedyna rzecz jaka mnie trzymała przy doczytaniu do końca była chęć zaspokojenia ciekawości odnośnie tajemnicy Ethana, która się okazała delikatnie mówiąc, nijaka.


Cytaty...

Żeby nie być aż tak okrutną, to napiszę, że znalazłam kilka ciekawych cytatów, które ratują negatywny oddźwięk całej książki...

"Człowiek wiecznie karmiony kłamstwami prędzej czy później znienawidzi ich smak."
"Czasami darzenie kogoś uczuciem nie ma nic wspólnego z wolą, a wiele wspólnego z potrzebą."
"Nie da się odnaleźć miłości tam, gdzie jej nie ma, ani ukryć tam, gdzie na prawdę istnieje."
"Czasami otaczam się murem nie tylko po to, by nie nie dopuszczać do siebie innych, ale i po to, aby się przekonać, komu zależy na nas na tyle, aby zechciał go zburzyć."
"Czasami nie warto naprawiać tego, co zepsute. Lepiej zacząć od początku i zbudować coś nowego."



Ocena...

Jak pewnie zauważyliście, książka nie do końca mi się spodobała, ale zważywszy na dobre cytaty dam jej 4/10, jednakże raczej nie prędko do niej wrócę, a być może wrzucę ją na wymianę bądź przeznaczę na listę do przekazania dla mojej miejscowej biblioteki.
Mimo to, jestem ciekawa czy kolejna z książek tej serii będzie na podobnym poziomie. Na pewno chciałabym się przekonać i miło rozczarować.

maja 29, 2017 No komentarze

Autor: Abbi Waxman
Tytuł: "Ogród małych kroków"
Gatunek: literatura obyczajowa
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 368
Premiera: 14.06.2017

Kiedy tylko pierwsze wzmianki o tej książce ujrzały światło dzienne, od razu zaświtała mi myśl, że muszę koniecznie ją przeczytać. Nie ważne jak, nie ważne kiedy - po prostu muszę. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Wydawnictwo Otwarte dało mi tę możliwość, za co chciałabym ogromnie podziękować już na wstępie, choć nie czytam ebooków i odrzuca mnie czytanie na urządzeniach elektronicznych, to dla tej pozycji zrobiłam wyjątek.

Troszkę o treści...

Lily, trzydziestoczteroletnia wdówka, mama dwójki dzieci, zdolna ilustratorka, tęskniąca za zmarłym mężem i mająca problemy w zawieraniu nowych znajomości. Pewnego dnia dostaje zlecenie z firmy, aby zilustrować pewną książkę, ale tu się pojawia pewien mały haczyk - musi przejść kurs ogrodnictwa. Aby dodać sobie otuchy, Lily zabiera ze sobą siostrę oraz dwie małe córeczki, dzięki czemu kurs ten działa na wszystkie terapeutycznie i przystosowują się na nowo do życia wśród ludzi.


Moja opinia...

Pozycja ta jest napisana lekkim językiem, nie sili się na piękne opisy i wartką akcję. Jest z gatunku tych tryskających ciepłem rodzinnym i domową atmosferą. Czytając ją mamy na twarzach uśmiech, pogodę ducha, niejednokrotnie delikatnie się wzruszamy i przeżywamy z główną bohaterką różne koleje losu. Dawno się nie spotkałam z tego typu pozycją, po której zakończeniu nie miałabym dość przygód głównej bohaterki.

Polecam ją szczególnie w zbliżającym się okresie urlopowo - letnim. Spędzając nad nią kilka godzin zatoniemy w otchłani czasowej i przy okazji pokochamy Lily, Rachel, Clare, Annabel oraz pozostałych kursantów ogrodnictwa.

"Ogród małych kroków" w bardzo subtelny sposób pokazuje, że po stracie najbliższej, najukochańszej osoby, nie jesteśmy zobligowani do życia w samotności, a żałobę mamy prawo przeżyć tak, jak się nam podoba. Ukazuje, że warto pomimo naszych obaw i sprzeczności wyjść do ludzi, poznać ich i spróbować się zaprzyjaźnić. A być może gdzieś za rogiem czeka na nas nowa szansa, nowa miłość?

Czytając tę książkę niejednokrotnie miałam wrażenie, jakby główna bohaterka bała się wyjść ze swojej skorupki bezpieczeństwa. Bała się zakończyć poprzedni rozdział w życiu, odcinając grubą czerwoną linią i zaczęła po prostu żyć. Towarzyszymy w jej przemianie, w jej podróży do normalności...


Dodatkowe miłe akcenty...

Przepiękna okładka robi na prawdę przecudowne wrażenie i wprowadza w optymistyczny nastrój. Będzie na pewno piękną ozdobą na półkach i biblioteczkach książkowych. Dodatkową atrakcją są wtopione elementy porad ogrodniczych pomiędzy rozdziałami - bardzo fajny akcent, który docenią nie tylko zapaleni ogrodnicy. Porady są opisane w lekkim humorystycznym sposobem, ozdobione malutką grafiką rysunkową danego warzywa.

Cytaty

Jak zwykle przychodzę do Was z moimi ulubionymi cytatami. Tym razem w tej pozycji znalazłam trzy, nad którymi warto się zastanowić przez moment.
"Czasem tak po prostu bywa. Zima, wszędzie szaro i buro, a dwa dni później przychodzi wiosna i nagle wszystko wokół zaczyna pączkować i kwitnąć. Kiedy natura coś sobie umyśli, nie da się jej zatrzymać, prawda?"
"Lepiej mieć zagracony dom niż pusto w głowie."
"Skrucha, prawdziwa skrucha, to świadomość, że zrobiło się coś złego, połączona z pragnieniem poprawy."


Podsumowując...

Książka jest na prawdę warta przeczytania. Szczególnie, że zbliża się okres letnio - wypoczynkowy, a ta książka idealnie się sprawdzi jako miła odskocznia od opalania i wylegiwania się na leżaku. Moja ocena? 7/10 za ciepło jakie od niej bije i fakt, że czytanie jej sprawiło mi dużo przyjemności i radości.


Za możliwość przedpremierowego przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.





maja 25, 2017 No komentarze

Autor: Robert Seethaler
Tytuł: "Całe życie"
Gatunek: literatura obyczajowa
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 157

Kiedy tylko gdzieś w czeluściach facebookowych przemknęła mi informacja, iż "Całe życie" Roberta Seethalera ma zostać wydana nakładem wydawnictwa Otwartego, stwierdziłam, że muszę koniecznie tę pozycję przeczytać. Skusił mnie przede wszystkim opis oraz przepiękna okładka, ale po kolei... 



Troszkę o treści...

Książka ta opowiada historię Andreasa Eggera - austriackiego górala, który wiedzie proste życie w Alpach. Życie to okraszone ciężką, fizyczną pracą, nienależące do najłatwiejszych. Kiedy w jego życie wkracza cywilizacja, już nic nie będzie takie same...



Moje doznania...

Niewątpliwą zaletą tej książki, jest to że opowiada o życiu takim jakie jest. Z nutką miłości, przygody, wojny, z chorobą a także z momentami nostalgii. Nie sili się na wartką akcję czy przepiękne opisy przyrody. Jest prosta, a jednocześnie nie przynudza. Daje chwilę do namyślenia i nie tworzy patosu. Wypływa z niej mądrość życiowa, która nakazuje abyśmy po jej przeczytaniu chwilę się zastanowili nad sensem i istotą naszego życia.

Jest to opowieść mająca swój początek i koniec w śnieżnej atmosferze. Pokazująca tak na prawdę, iż życie rozpoczyna się w samotności, jak również w tej samotności się kończy, ale to jak je przeżyjemy zależy tylko i włącznie od nas samych.



Dla estetów i książkoholików niewątpliwą zaletą jest okładka. Utrzymana w spokojnej tonacji, z cudownym wytłoczeniem i do tego twarda oprawa. Obie te rzeczy sprawią każdemu czytelnikowi radość podczas czytania. Mówi się, że nie powinno się wybierać książki po okładce, ale nie ukrywajmy, po części naszymi wyborami kierują niejednokrotne oczy itp one grają główne skrzypce.

Książka jest raczej z gatunku tych cieńszych, ale w tym przypadku z ilością stron idzie również jakość wnętrza, o których można jedynie pisać w superlatywach. 


Cytaty

Mądrość tej książki wynika również z cytatów, z którymi nie zawsze musimy się zgadzać. Poniżej postanowiłam umieścić moje dwa najbardziej ulubione, które mnie najbardziej poruszyły podczas czytania.

"Od człowieka można kupić godziny, można mu ukraść dni albo zrabować całe życie. Ale nikt nie może odebrać człowiekowi choćby jednej jedynej chwili."

"Jedno wielkie dziadostwo z tym umieraniem. Z czasem człowieka po prostu ubywa. U jednego idzie to szybko, u innego może potrwać. Od chwili narodzin tracisz po kolei jedno po drugim, najpierw palec, potem całe ramię, najpierw ząb, potem wszystkie zęby, najpierw wspomnienie, potem całą pamięć i tak dalej, i tak bez końca, póki w którymś momencie nic już nie zostaje. Wtedy zgarniają resztkę do dołu, zakopują i fertig."

Ocena końcowa...

Książka nie należy do najprostszych w odbiorze, niektórzy stwierdzą wręcz, że jest nudna, ale pod przykrywką prostoty życia, kryje się piękny obraz przemijania, dlatego ode mnie ta pozycja zasługuje na bardzo mocne 7/10.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Otwarte.




maja 24, 2017 No komentarze


Autor: Kasie West
Tytuł: "Chłopak z innej bajki"
Gatunek: literatura młodzieżowa
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 352

Cześć,
dziś zabrałam się za recenzję Kasie West. Znowu! Możecie jęczeć i marudzić, ale Kasie, jak mało którą pisarkę, uwielbiam czytać, ponieważ jej książki w zasadzie się połyka a nie czyta. Jej pozycje to gwarancja miłej, optymistycznej historii z nutką normalności i, co dla mnie ważne, bez wulgaryzmów.



10 maja miała premierę jej najnowsza książka Kasie West "Chłopak z innej bajki". Gdy książka trafiła kilka dni po premierze w moje łapki, rzuciłam wszystko inne co aktualnie czytałam i zabrałam się za nią jak wygłodniały lew na swoją ofiarę...

Troszkę o treści...

W najnowszej książce Kasie West poznajemy siedemnastoletnią Caymen(nie mylić z Kajmanami), która mieszka w małym miasteczku, w mieszkaniu znajdującym się nad sklepem z lalkami porcelanowymi. Z rana chodzi do szkoły, a po południami pomaga mamie we wspomnianym sklepie. Jej mama ma określone podejście do bogatej elity miasta. Uważa, że są nieuprzejmi, władający światem i nieprzejmujący się malutkimi tego świata.
Pewnego dnia do sklepu przychodzi Xander - przystojny, uroczy chłopak jednak ma jedną wadę - od razu widać, że jest bogaty i pochodzi z tytułowej "innej bajki" niż Caymen. Dziewczyna od razu znajduje z nim wspólny język, jednak uważa że Xander ma ukryte zamiary - zabawi się nią przez jakiś czas a potem straci zainteresowanie. Kiedy chłopakowi prawie udaje się ją przekonać do swojej osoby, na przeszkodzie ich znajomości stają pieniądze...

Moja opinia...

Historia dość ckliwa, małostkowa, infantylna, naiwna, aż za bardzo momentami przesłodzona i bajkowa. Niejedna nastolatka na pewno zakochała się od pierwszych stron w Xandrze i chciałaby znaleźć takiego chłopaka w prawdziwym życiu. Jeśli tak na serio ją ktoś potraktuje, to niestety się zawiedzie...
Mimo to nie da się nie polubić głównych bohaterów. Caymen z sarkastycznym i cynicznym poczuciem humoru, Xander z opiekuńczością i kreatywnością - oboje potrafią zaskoczyć i zauroczyć w miły sposób.



Książka pokazuje, że nie tylko pieniądze liczą się w życiu, ale też ludzie. Ich osobowość, ich zainteresowania i pasje. I tak na prawdę, że druga, na początku całkowicie nieznana nam osoba, potrafi do tego stopnia dodać nam skrzydeł do działania, że wszystko inne przestaje się liczyć. 

Cytaty...

I oczywiście standardowo nie mogłoby się obejść bez ciekawych i interesujących cytatów. W książkach Kasie West jeszcze nie trafiła mi się jakaś jej pozycja, gdzie cytatów by nie było. Zawsze znajduję przynajmniej cztery, nad którymi warto się zastanowić i choć chwilę przemyśleć.

"Brak poczucia szczęścia bierze się z niespełnionych oczekiwań."
"Bywa, że drobiazgi na swój maleńki sposób potrafią przywołać kogoś dla nas ważnego."
"Uczucia mogą być najkosztowniejszą rzeczą na tym świecie."
"Nie może być mowy o rywalizacji, gdy jedna osoba już wygrała".

Ocena końcowa...

Moim zdaniem książka zasługuje na bardzo mocne 7/10.  Tak na prawdę nie wniosła w moje życie nic nowego, ale gdyby potraktować ją jako odskocznię i mile spędzony czas nad lekturą, to sprawdziła się w 100%.



A jeśli nie znacie Kasie West i jej książek polecam na początek zapoznać się z moimi poprzednimi recenzjami jej powieści i być może spodoba się Wam "Chłopak z sąsiedztwa" albo "P. S. I like you".


Ja tymczasem czekam na kolejną książkę Kasie.

maja 22, 2017 No komentarze

Autor: Kim Holden
Tytuł: "O wiele więcej"
Gatunek: obyczajowa / romans
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 500



Z samą autorką mam styczność dopiero pierwszy raz i wstyd się przyznać, że dopiero teraz! W zasadzie od pierwszych przeczytanych słów, jej styl pisania przypadł mi do gustu i z każdą mijaną kolejną kartką utwierdzałam się w przekonaniu, że chcę sięgnąć po kolejną książkę.

"Nie zawsze mamy to, czego pragniemy. Nawet jeśli pragniemy tego ponad wszystko."

"O wiele więcej" Kim Holden jest książką dość specyficzną, która raczej nie przypadnie do gustu młodszemu czytelnikowi. Opisuje poważniejsze tematy dotyczące miłości, życia, rodziny. Niekiedy te tematy są trudne i czasem w piękny, a czasem w brutalny sposób wykreowane. Ale do rzeczy...



Historia jest napisana z perspektywy Seamusa, Mirandy i Hope - trzech osób dorosłych po przejściach. Coś co na początku wydaje się zagmatwane i pomieszane z czasem tworzy przepiękną choć smutną opowieść.

Seamus i Miranda są małżeństwem, które posiada trójkę dzieci. On kochający ojciec, troskliwy, przystojny mężczyzna, posiadający skazę na idealnym obrazku - chorobę. Ona zakochana... w pracy i karierze, dla której rodzina jest złem koniecznym, natomiast dzieci mogłyby w zasadzie nie istnieć. Kariera staje się do tego stopnia dla niej najważniejszym elementem w życiu, że jest w stanie nawet dopuścić się najgorszych możliwych zdrad. Od samego początku małżeństwo było budowane na kłamstwie i to kłamstwo im towarzyszy przez bardzo długi czas - do momentu ich rozwodu, a i to nie koniec intryg ze strony Mirandy. Jakby mogła to zniszczyłaby Seamusa, który w niczym nie zawinił. Postać Mirandy nie da się żaden sposób polubić. Jest zawistna, złośliwa aż po końcówki włosów.
Po rozwodzie Seamus postanawia zamieszkać w Nowym Jorku razem z dziećmi. Cały świat im się przewraca do góry nogami i wtedy poznają Hope. Cudowną, kochaną, empatyczną osobę, która powolutku kradnie serce całej czwórki. Jednak Hope tak jak i Seamus ma swoje ponure tajemnice, które pod płaszczem uroku osobistego stara się ukryć...



Cała książka jest słodko - gorzką historią, która urzeknie każdego starszego bądź bardziej doświadczonego przez los czytelnika. Każdy znajdzie w niej ziarenko prawdy bądź mądrości dla siebie, a poza tym utożsami się z jednym z bohaterów.
Jest to także powieść obok której w zasadzie nie da się przejść obojętnie. Wielokrotnie czułam smutki jak i radości głównych bohaterów i choć nie przeżyłam tego co Seamus, czułam jego udrękę oraz samotność, która momentami aż mnie dołowała. I to uczucie bezsilności względem Mirandy... Na prawdę było mi szkoda Seamusa i nikomu nie życzę, aby trafiła się na przestrzeni życia osoba pokroju Mirandy.


Cytaty

Ta książka wręcz obfituje w mnogość przepięknych cytatów. Chciałabym Wam przytoczyć wszystkie moje ulubione, ale stwierdzam, że to jest niepotrzebne i przedstawię jedynie piątkę zdecydowanych faworytów, które urzekły mnie swoją mądrością i do których z pewnością będę często wracać w codziennych sytuacjach.

1. "Punkt widzenia może wszystko zmienić. Jeśli mam wybór wolę empatię niż współczucie."
2. "Perspektywa. Ona jest ważna. Może sprawić, że zaczniemy dostrzegać pozytywy w najgorszych sytuacjach."
3. "Traktowanie ludzi równie podle, jak oni traktują nas, mnoży brzydotę i ją utrwala. Traktowanie ludzi dobrze - nie licząc na to, że się zmienią, ponieważ czasami ludzie się po prostu nie zmieniają - sprawia, że nasze serca i umysły uwalniają się od brzydoty."
4. "Moje serce jest w stanie przyjąć określoną ilość nienawiści. Potem zamyka się i żywi jedynie urazę. Długotrwałą urazę."
5. "Każdego dnia, gdy się budzę, przypominam sobie, że teraźniejszość daje możliwości, a przyszłość jest lekcją."


 Podsumowanie

Dla mnie książka zasługuje na bardzo mocne 8/10. Jest przepiękną historią, która na pewno na długo zapadnie w mojej pamięci. Jest to pozycja o czymś: o miłości, o zmianach jakie następują w człowieku, o nadziei i oczekiwaniach.
Zdecydowanie polecam i warto przeczytać!

maja 18, 2017 No komentarze

Autor: Jennifer Echols
Tytuł: "flirt roku"
Gatunek: romans/dla nastolatków
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 336



Z Jennifer Echols spotkałam się pierwszy raz. Zaintrygowała mnie okładka i to, że dość często ta książka widniała wśród bookstagromowiczów. Stwierdziłam, że muszę sprawdzić o co tyle hałasu...

Troszkę o treści...

Główna bohaterka, Tia chce się bawić i imprezować wśród znajomych, a w dodatku spotykać się z fajnymi chłopakami. Nie szuka nikogo na stałe, ponieważ boi się, że to by ją ograniczało... Wszystko się zmienia, kiedy to tuż przed nowym rokiem szkolnym na jednej z imprez zaczepia ją tajemniczy, nieznajomy chłopak - Matt. 



Ehh... Musiałam głośno westchnąć zanim przejdę do meritum tej recenzji. Starałam się, na prawdę starałam się znaleźć coś pozytywnego w tej książce, ale po prostu chyba nie potrafię.

Wydaje mi się, że skoro to jest pozycja kierowana w głównej mierze do nastolatków, powinna być lekturą wnoszącą coś do ich życia i czegoś uczącą, jakichś konkretnych wartości, nawet jeśli to byłaby lojalność wobec przyjaciół albo nauka poprzez psikusa od życia. A tutaj czego uczy? Że dziewczynie, która zachowuje się jak roztrzepana flirciara i imprezowiczka, wszystko przychodzi z wielką łatwością? I że ciągłe niezdecydowanie jest ok? Główna bohaterka wydaje się być totalną sprzecznością. Z jednej strony niby mądra, ma wiedzę, ale z nią się nie obnosi, z drugiej jest osobą, która ma bałagan w domu jak i mętlik emocjonalny w samej sobie.



Przez całą historię Tia działała mi niejednokrotnie na nerwy. Przedstawia sobą idealny obraz młodej osoby/dziewczyny, którą można spotkać na polskim podwórku w małym miasteczku. Nie zastanawia się co będzie za jakiś czas, bez przyszłości, bez zobowiązań, najlepiej żyć chwilą obecną i nie martwić się o dzień następny.

Książka mi kompletnie nie podeszła i uważam ją za stratę czasu, pieniędzy i na pewno nikomu jej nie polecę w najbliższej przyszłości.


Cytaty?

A co to są cytaty w tej pozycji? Jest w niej użyty bardzo prosty język okraszony niekiedy przekleństwami. Rozumiem, że czasem nawet trzeba w życiu użyć mocniejszych słów, ale kiedy młodzi ludzie używają wulgaryzmów na porządku dziennym i do tego czytają o tym w książkach, to jaki dajemy im przykład?

Moja ocena końcowa to będzie 2/10. Choć może powinnam jeszcze bardziej zaniżyć, żeby ktoś nie próbował nawet pomyśleć, aby się za nią zabrać... Ostra ocena, wiem... Jednak uważam, że każdy rodzic młodego, dorastającego człowieka powinien najpierw przeczytać tę książkę i sam zadecydować czy rzeczywiście jego syn/córka powinien ją przeczytać.

maja 15, 2017 No komentarze

Autor: Katherine McGee
Tytuł: "Tysiąc pięter"
Gatunek: romans/dla nastolatków
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 411


Cześć moi drodzy,
dziś przychodzę do Was z książką, która jest ostatnio na topie i na wielu półkach sklepowych znajdziecie ją w bestsellerach. Jest to powieść, która prawdopodobnie będzie posiadać dalszą kontynuację, a przynajmniej na to się wskazuję zakończona lektura... A będzie dziś o książce Katherine McGee "Tysiąc pięter".

Zapewne wśród Was znajdą się osoby, które już czytały bądź nawet zrecenzowały i mają już wyrobione zdanie na jej temat, jednak mam nadzieję, że poniższa recenzja się Wam spodoba i będzie przydatna przede wszystkim dla tych, którzy jej jeszcze nie czytali.



Mnie książka nie zachwyciła. Tak... Przepraszam fanów i fanki tej pozycji, ale albo jestem już za stara na tego typu książki albo zwyczajnie ta przeplatająca się historia mi nie podeszła. Może to też wynikać z faktu, że nigdy nie przepadałam za "Pretty little liars" a niestety widzę spore podobieństwa pomiędzy serialem a książką.

Ale, ale...

"Tysiąc pięter" to historia grupki nastolatków, którzy mieszkają w nowoczesnym wieżowcu w centrum Nowego Jorku. Obserwujemy ich sercowe perypetie, problemy z nałogami, z ogarniającą ich nudą a nawet z przeżyciem od pierwszego do pierwszego. Prawie każdy bohater ma za sobą skomplikowaną przeszłość. No chyba oprócz Avery, która wydała mi się najnudniejszą postacią, a jej perypetie miłosne w ogóle do mnie nie przemówiły, a wręcz wydały się mocno naciągane. Jej zachowanie względem osoby, którą rzekomo kochała wydała mi się na granicy dobrego smaku - ale nie chcę spojlerować, ani zdradzać szczegółów, aby Was nie zniechęcić do przeczytania...

Moimi ulubionymi wątkami w tej całej historii były zdecydowanie opowiedziane o Rylin oraz Watt'cie. Oboje nie należeli do elity w Wieżowcu, a chyba ich losy były jednymi z ciekawszych. Rylin mieszkająca na 32 piętrze, pochodząca z tzw. nizina społecznych, trochę zagubiona po śmierci matki, próbująca przetrwać od pierwszego do pierwszego. Zaczyna pracę jako sprzątaczka czy też pomoc domowa u Corda i pomiędzy tym dwojgiem powolutku zradza się uczucie. Z kolei Watt i jego tajemnicza Nadia - duet idealny do mieszania w systemach w Wieżowca. Dzięki Nadii, która jest komputerem chłopak może nielegalnie zarabiać na studia na MIT, a poza tym pomaga mu w... randkowaniu :)

Pozostałe wątki, czyli Avery, Eris, Ledy do mnie kompletnie nie przemówiły, niestety.


Podobało się...

Podziwiam autorkę, że nie pogubiła się w całej historii i trzymała się logiki. W większości bohaterowie byli jacyś, co kolorowało całą opowieść. Dodatkowym atutem była oprócz wątków romantycznych, wizja przyszłości według autorki... Te wszystkie nowinki technologiczne, soczewki kontaktowe, którymi można było sterować mrugnięciami bądź wręcz w myślach wydawać komunikaty... Świetna wizja i bardzo nowatorska.

Nie podobało się...

Jak już wcześniej wspomniałam, nie każdy wątek mi przypadł do gustu, ale może to i dobrze? Bo dzięki temu, każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie... I na pewno postać Ledy jest dla mnie wielkim rozczarowaniem - dawno nie czytałam książki, w której postać by była przesiąknięta takim żalem i pretensjami do świata...

Cytaty

W tej pozycji nie znalazłam za dużo cytatów, które by mnie w jakiś sposób urzekły, jednakże w top 2 pojawią się na pewno poniższe:

"Im więcej widzisz, tym mniej wiesz."

"Miłość to nie to samo co zaufanie"



Ocena końcowa tej pozycji to będzie 6/10. Czekam na drugą część, która domyślam się, że przez intrygę Ledy może być jeszcze ciekawsza... Przez pierwszą połowę książki strasznie się wynudziłam, natomiast po skończeniu ostatniej strony zaniemówiłam. Jest w tej książce coś, co do niej przyciąga, a jednocześnie odpycha... Stąd może zbyt niska ocena, ale wydaje mi się adekwatna do treści.



maja 09, 2017 No komentarze

Autor: Cathy Glass
Tytuł: "Ukryty"
Gatunek: obyczajowa
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 377

Przychodzę dziś do Was z recenzją książki, która wywarła ostatnio na mnie bardzo duże wrażenie. W zasadzie jej tematyka jest dość skomplikowana i pokazuje wszelkie wady oraz zalety z nią związane. Temat trudny o tyle, iż nie często spotykamy się w książkach z pamiętnikami osób, które zajmują się tymczasowymi domami zastępczymi. A już na pewno nie często pochodzącymi z innych krajów jak choćby Anglia, Niemcy czy Holandia.



Kiedy dziesięcioletni Tayo trafia do domu Cathy Glass w podlondyńskim miasteczku nikt nie przypuszcza, że niesie ze sobą tak okrutną historię i wspomnienia. Pod płaszczem dobrych manier i uroku osobistego kryje się mały chłopczyk, który zostaje odebrany matce.
Początkowo nie wiemy o chłopcu absolutnie nic, oprócz jego imienia i przypuszczalnego wieku. Ani o zainteresowaniach, ani o okolicznościach odebrania go matce... Przybywa do domu Cathy wyłącznie tak jak stał - bez żadnych zabawek, ubrań na zmianę, zeszytów, książek, prywatnych czy też rodzinnych pamiątek. Dopiero z czasem na światło dzienne wychodzą kolejne dość okrutne informacje o życiu chłopca: pracował w fabryce za psie pieniądze, wypadek podczas pracy, brak mieszkania i stabilizacji życiowej, aż w końcu porwanie z rodzinnego kraju. Tayo jest tak na prawdę dzieckiem niczyim, do pewnego czasu ukrytym w systemach państwowych, ponieważ przez decyzję matki staje się nielegalnym imigrantem, który nigdy nie został odnotowany w żadnych systemach państwowych, ponieważ nie chodził do szkoły, nie bywał u lekarza na szczepieniach czy badaniach okresowych...


Książka mimo, że pisana dość lekkim piórem i w formie pamiętnika/wspomnień, mocno mną wstrząsnęła i pokazała jakie dziury ma w sobie system opieki społecznej w Wielkiej Brytanii. Moim zdaniem jest to idealna pozycja do napisania pracy magisterskiej o problemach dzieci w rodzinach adopcyjnych czy zastępczych poza Polską granicą.



W książce Cathy Glass został ukazany obraz dziecka w tymczasowej rodzinie zastępczej, z jego problemami, rozterkami, ale także radościami i sukcesami. Trudny temat, ale jakże istotny w dzisiejszych czasach kiedy to nawet w Polsce mamy problem, aby zapewnić dzieciom należytą opiekę.

Cytaty

Może nie znalazłam zbyt wielu ciekawych cytatów w tej książce, ale dwa poniższe są według mnie najbardziej dające do myślenia na temat świata i życia.

Gdyby każdy trochę się postarał, to razem można by dokonać wielkich zmian.
Świat staje się lepszy, kiedy ludzie starają się zrobić coś dobrego dla innych.

Podsumowanie

Niby z jednej strony pozycja banalna - bo ileż można czytać różnych wspomnień? Ale przez swoją tematykę chwytająca za serce. A jak się kończy historia Taya? Koniecznie musicie przeczytać, żeby się dowiedzieć. Jak dla mnie mocne 7/10.


maja 04, 2017 No komentarze
Newer Posts
Older Posts

Wyzwanie obieżyświata

Pod tym linkiem znajduje się więcej informacji na temat wyzwania czytelniczego, jakie sobie narzuciłam w 2019r.
Pewnie przejdzie ono również na 2020r., ale mimo wszystko zachęcam do zajrzenia na stronę :)

W I Ę C E J

Zajrzało tu już...

About me

About Me

Cześć!
Witaj w moim małym miejscu.
Serdecznie zapraszam cię do mojego świata, gdzie królują książki i filmy.
Zrób sobie herbatkę lub kawkę, złap za ciepły kocyk i spędź miło czas :)

Kasia, @czytamiogladam_pl

Instagram

Labels

10/10 2/10 3/10 4/10 5/10 6/10 7/10 8/10 9/10 film książka

Blog Archive

  • ►  2021 (1)
    • ►  września (1)
  • ►  2019 (33)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2018 (97)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (7)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2017 (99)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (10)
    • ►  października (11)
    • ►  września (11)
    • ►  sierpnia (13)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (12)
    • ▼  maja (8)
      • #17 Czy "Zły romeo" L. Ryven jest rzeczywiście tak...
      • #16 Ogród małych kroków | Abbi Waxman
      • #15 Przekrój prostego życia w książce "Całe życie"...
      • #14 Czy chłopak z innej bajki jest w stanie zauroc...
      • #13 Czy warto sięgnąć po "O wiele więcej" Kim Holden?
      • #12 Flirt roku? Czy aby na pewno?
      • #11 Tysiące pięter w pięknej oprawie...
      • #10 Karaluchy pod poduchy, a szczypawki na zabawki...
    • ►  kwietnia (8)
    • ►  marca (2)

Created with by ThemeXpose