facebook instagram
  • Home
  • Książki
  • Przeczytane książki
  • Filmy
  • O mnie
  • Contact
  • Freebies

Blog recenzencki o książkach i filmach.




Autor: B. Lenard, P. Mikołajczak
Tytuł: "Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii"
Gatunek: podróżnicze/wspomnienia
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 256



Kiedy w pewien piątkowy wieczór tuż po zrobieniu herbaty, siadałam do czytania tej książki, nie sądziłam że oderwę się od niej dopiero podczas sobotniego poranka(bo zaczynało powoli świtać). Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się jednym tchem przeczytać całą książkę, w zasadzie połykając kolejne stronice jedna po drugiej. Ale też żadna książka typowo podróżnicza nie potrafiła mnie aż tak wciągnąć w swój rzeczywisty i momentami brutalny świat.



Faktem jest na pewno to, że kocham Islandię odkąd tylko się dowiedziałam o istnieniu tego kraju i jest on w moim kręgu fascynacji od lat młodości. Interesuje mnie każdy aspekt kulturowo - historyczny i kiedy tylko usłyszałam w zapowiedziach wydawnictwa Otwartego, że mają zamiar wypuścić tę książkę, powiedziałam sobie: Muszę ją mieć i przeczytać! ale jednocześnie bałam się, że nie będę potrafić obiektywnie podejść do jej zrecenzowania z uwagi na powyższe.



Książka została wydrukowana na grubszym niż zazwyczaj papierze, co niewątpliwie stanowi jej ogromny plus, przez co jakość czytania się zwiększa. Oprócz treści mamy tu również drobny ułamek zdjęć. Nie za dużo, nie za mało. Podbijają jedynie zainteresowanie czytelnika tym krajem.



Poza piękną okładką, jest tu również niewątpliwie bardzo interesująca treść. Książka została podzielona na cztery części, z czego największą uwagę autorzy postanowili skupić na Islandii Zachodniej.

W środku znajdziemy historie prostych ludzi, którzy tworzą ten kraj. To są i rybacy, i nauczyciele, i bankowcy... Tam nikt nie robi problemu, że po studiach pracuje w restauracji czy przy obróbce ryb. To nie wstyd. To powód do dumy, że w ogóle się pracuje i ta praca jest. Oprócz codziennych problemów, którymi zmagają się rdzenni Islandczycy znajdziemy między innymi poruszone takie tematy jak choćby zmiana charakteru kraju z zagłębia śledziowego na turystyczny i co za tym idzie problemy z turystami, ze śmieciami, z wydeptanymi ścieżkami; można znaleźć historie najnowszą: bankructwo kraju, problem opuszczonych domów, które straszą, czy też aspekt emigrantów przebywających na Islandii szukających lepszego standardu życia.


Gdy się czyta tę książkę, to ma się ochotę spakować walizkę i polecieć na wyspę, zwiedzić opisywane rejony zachodniej Islandii m.in. Djúpavíku, zobaczyć na własne oczy przemianę tego kraju, jak również utwierdzić się w przekonaniu, że Islandia nadal pozostaje w tych wszystkich problemach piękną wyspą niezmąconą ludzką ręką(choć mam świadomość, że z każdym rokiem jest to co raz mniej prawdopodobne).


Moja ocena tej książki to bardzo mocne 9/10. Idealna pozycja dla każdego, kto uwielbia klimaty skandynawskie a jednocześnie pokazuje całą prawdę, nie popada w samozachwyt nad Islandią, nie słodzi i nie tworzy otoczki idealnej Utopii. Polecam z całego serducha!

kwietnia 27, 2017 No komentarze

Autor: Kasie West
Tytuł: "Chłopak z sąsiedztwa"
Gatunek: dla nastolatków/romans
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 279

Kolejna książka...

Z książkami Kasie West miałam do tej pory już trzykrotną styczność i zawsze się to kończyło pozytywnym odbiorem jak choćby z "P.S. I like you" niedawno recenzowaną tu na blogu.
Gdy sięgałam po "Chłopaka z sąsiedztwa" od pierwszej strony już wiedziałam, że nie pożałuję, ponieważ lubię historie kreowane przez Kasie West, a ponadto jej styl pisania jest lekki i miły w odbiorze, przez co bardzo szybko się czyta i jej książki po prostu nie męczą.


Krótko bez spamowania...

"Chłopak z sąsiedztwa" opowiada historię Charlotte "Charlie" Reynolds, która to wychowywała się i dorastała głównie w męskim gronie trzech braci i jednego "naciąganego". Zdecydowanie jest typem chłopczycy przez co woli grać z chłopakami w piłkę czy kosza, aniżeli pudrować nosek. Jednakże jej ojciec - policjant, po kolejnym zdobytym jej mandacie za przekroczenie prędkości nie wytrzymuje i nakazuje, aby odrobiła te pieniądze, znajdując pracę. I tak też się dzieje. Charlie trafia do butiku z eleganckimi ubraniami, a tam musi się przerodzić w "normalną" dziewczynę ubierającą się w kobiecie fatałaszki, robiącą makijaż i fryzurę. Wszystkie stresy Charlie odreagowuje wieczorami, gadając przez płot z Bradenem, sąsiadem i przyszywanym czwartym bratem, który zna ją lepiej niż ktokolwiek. Ten jednak nie spodziewa się, że Charlie skrywa przed nim tajemnicę, której nie chce wyjawić za żadne skarby, bojąc się, że straci jego przyjaźń na zawsze.



Całą książkę pochłonęłam w dwa wieczory, przez co zarwałam jedną noc, aby doczytać do końca, czego absolutnie nie żałuję! Książka opowiada miłą, sympatyczną historię, która mogłaby się przydarzyć w naszych, polskich realiach. Jest to opowieść bardzo przewidywalna, ale jednocześnie ma w sobie nastoletni urok, który bardzo cenię sobie w książkach Kasie West.



Jest luz, jest pogoda ducha, ale są też nastoletnie rozterki i na szczęście autorka nie sili się na nauczanie i wielkie moralizatorskie przemowy. Kasie pisze takie książki, że na koniec można doświadczyć malutkiego katharsis.

Nie spodobało mi się...

Jedyne co mi się nie spodobało w relacji bracia - siostra to to, że ci bracia strasznie Charlie "pomiatali". Wiecie, gdy się przykładowo przewróciła, to nie pomogli jej wstać, a podstawiali drugą nogę, aby zaliczyła kolejnego siniaka. No cóż... Jakoś to "bratanie" się i bycie chłopczycą w tym aspekcie do mnie totalnie nie przemówiło i wręcz mi przeszkadzało.

Cytaty

Kasie West cenię w każdej jej książce za cytaty, wśród których można znaleźć perełki.
Nie umawiaj się z facetem, którego dżinsy nie zakrywają kostek.
Ciężko jest, kiedy ktoś nie dorasta do naszych oczekiwań. Bywa, że spodziewamy się od ludzi więcej, niż mogą nam w danym momencie dać.


Moja ocena tej książki to będzie na dziś 7/10. Ale pewnie za jakiś czas do niej wrócę, aby przypomnieć sobie historię Charlie i jej braci.

A już 10 maja wychodzi najnowsza książka Kasie West "Chłopak z innej bajki". Jesteście tej książki ciekawi? Ja na pewno kupię i przeczytam!

kwietnia 27, 2017 No komentarze



Autor: Alex Browning
Tytuł: "Hiszpańska fiesta i soczyste mandarynki"
Gatunek: Obyczajowa
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Pascal
Ilość stron: 279


Jeżeli nigdy nie dostaliście w swoje łapki tej książki to powiem jedno, nie żałujcie. Nie jest to zapierająca dech historia, ani też nie ma wartkiej akcji, ani w zasadzie rozbudowanych bohaterów... No dobrze, ale co jest w niej takiego, że jednak po tę pozycję sięgnęłam?

Jest to prosta historia pary Brytyjczyków - małżeństwa, które ni stąd ni zowąd postanawiają całe oszczędności życia zainwestować w Hiszpanii. Dokładniej rzecz biorąc postanawiają przenieść się do Andaluzji. Chcą ziścić swoje głęboko skrywane marzenie i idą za głosem serca. Zakupują mały domek "Finca Tara", gdzie ziemia w okół jest nieurodzajna, a ze ścian zlatują tynki. Dachówki są do tego stopnia porowate, że przy większej ulewie zalewa im cały dom, a po korytarzach grasują węże i szczury, które wyłapują je ich zgraja kotów.



Jednak Alex i James żyją swoim małym marzeniem. Widzą oczami wyobraźni pięknie odremontowany mały domek w Andaluzji, gdzie zjeżdżają do nich goście z Anglii. Gdzie otaczają ich piękne ogrody, przy basenie wylegują się z przybyłymi wczasowiczami, a na kolację podają miejscowe specjały. Jednak co chwilę staje im coś na drodze do spełnienia tego marzenia...

Przez całą opowieść towarzyszymy im podczas tej podróży. W ich małych sukcesach czy też porażkach, bo i takie się zdarzały, a mieszkanie w Hiszpanii jednak nie jest tak usłane różami jak im się na początku wydawało. Począwszy od różnic kulturowych, języka a skończywszy na problemach z ziemią uprawną czy dyrektywach Unijnych dotyczących handlu cytrusów i oliwek.



Niewątpliwie największym atutem na początku książki są tłumaczone hiszpańskie zwroty czy pojedyncze słówka. Ja z nimi nie miałam większego problemu, ale osoba nie mająca styczności z językiem hiszpańskim na pewno podziękuje niebiosom i przede wszystkim autorce za takie udogodnienie w czytaniu.
Ciekawostka: po zakończonej pracy przez pracowników najemnych należy zrobić dziękczynny obiad z mnóstwem ilości wina! Po czym po obiedzie pracownicy zwykle wracają do pracy...

Książka jest w zasadzie nijaka, wręcz napisałabym iż nazbyt zwyczajna, ale ukazująca prawdziwe życie w Andaluzji. Z jego pozytywnymi aspektami jak i negatywnymi, choć tak na prawdę ciężko wyczuć klimat tego regionu. Zbyt mało opisów, potraktowana raczej jakby ktoś chciał swoje wszelkie żale przelać na papier. Za mało humoru, za mało zabawy, za mało beztroskości...Sielskie życie, nie bardzo porywające, ale być może dla niektórych czytających będzie interesującą przygodą.


Cytaty

Nie znalazłam zbyt wiele cytatów ale jeden mi wyjątkowo się spodobał.

Są starzy piloci i są odważni piloci, ale starych odważnych pilotów jest bardzo niewielu.

Moja ocena końcowa to dość naciągane 5/10. Jeżeli ktoś potraktuje tę książkę bardziej jak ciekawostkę to jest ok, ale mogę się założyć, że drugi raz do niej nie wróci. A przynajmniej ja nie wrócę i chyba oddam do biblioteki.



kwietnia 24, 2017 No komentarze


Autor: Victor Dixen
Tytuł: Fobos, Tom I
Tytuł oryginalny: Phobos
Gatunek: sci-fi/romans
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Moondrive/Otwarte
Ilość stron: 449

Ale o co chodzi?

Podczas wyprawy na Marsa, którego w końcu postanowiono skolonizować, postanowiono wysłać dwunastkę wybrańców, jednakże główne losy skupiają się w okół jedej z nich - rudowłosej francuski, Leonor. Nasza główna bohaterka wchodzi na pokład statku kosmicznego, który wyrusza na długą wyprawę w kierunku Marsa. Dziewczyna doskonale pamięta moment, w którym zobaczyła ogłoszenie o naborze do programu „Genesis”, pierwszego reality show w kosmosie. Sześć dziewczyn i sześciu chłopaków będą poznawać się podczas sześciominutowych randek, by zdecydować, z kim założą rodzinę, gdy dotrą do celu. Léonor uważa, że to jej jedyna szansa nie tylko na zdobycie sławy, ale i na lepsze życie. Przez całe dzieciństwo przechodziła od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Nie ma nic do stracenia i zamierza rozegrać tę grę po swojemu.



Zagadka...

Szczerze powiedziawszy dość sceptycznie podeszłam do tej książki, która w zasadzie miała być moim wybawieniem i lekarstwem na kaca po serii Kiery Cass. I wiecie co? Nie żałuję! Książka jest idealna dla fanów sci-fi, a ja do takich niewątpliwie należę i jestem pozytywnie zakręcona na ich punkcie. Do tego należy dołożyć nutkę romansu wśród młodych dorosłych i moim zdaniem sukces murowany, ale czy na pewno?

Postaci i bohaterowie...

Tak na prawdę w tej pozycji nie ma głównego bohatera, pomimo pierwszego, złudnego wrażenia jakim jest postać Leo. Narracja często się zmienia i gdy na początku jest to dość denerwujące, tak pod koniec książki nie zwracałam już na nią większej uwagi.
"Fobos" czyta się na jednym oddechu, bardzo szybko. Postaci są złożone, rozbudowane. Każda z dwunastki wybrańców lecących statkiem niesie ze sobą historię, niekiedy niezbyt przyjemną i wprowadza przez to inną jakość, świeżość. Dodatkowo pozostają nam drugoplanowi bohaterowie na ziemi, niemniej ważni, jak choćby knująca za plecami wszystkich Serena wraz z jej ekipą. Czy też jej córka, zamknięta w okratowanym domu, jak w więzieniu...

Wątki...

Ilość wątków również jest spora i zarazem ciekawa, choć początek książki jest dość chaotyczny. Nie tylko mamy problemy miłosne na statku, ale również znowu wracamy na ziemię. Intryga knuta przez Serenę jest wręcz idealna na dodatkową powieść. Poza tym co chwilę kolejne z postaci zostają uśmiercane... - dobrze, że my jako czytelnicy nie mamy w zasadzie czasu się z nimi zżyć, bo chyba bym Victorowi coś zrobiła moimi gołymi rękoma. Autor pobudza naszą ciekawość stopniowo, powolutku ujawniając kolejne wątki i rozwiązując powoli zagadkowy spisek. Podziwiam go, że nie pogubił się w tej całej historii...


Dodatki...

Bardzo fajną sprawą są w książce szczegółowe rysunki, plany, tabelki - całość jest bardzo jasna, przemyślana od początku do samego końca i jest jeszcze bardziej ekscytująca oraz interesująca.
Co mi się po czasie rzuciło w oczy to to, iż "Fobos" jest również pisana jak sztuka teatralna. Mamy podziały na akty, plany, kontraplany, sceny poza planem i kanał Genesis, ale charakter niewątpliwie utrzymany w typowo prozowej formie.


Cytaty...

Jak dla mnie "Fobos" to zdecydowanie jest skarbnica cytatów, które warto zapamiętać i zanotować gdzieś z tyłu głowy. Sami oceńcie czy rzeczywiście warto przeczytać, choćby właśnie dla takich cytatów i myśli.

To, co dziś nas łączy jest silniejsze niż to, co jutro będzie próbowało nas poróżnić.
To, że się bronimy, gdy ktoś nas atakuje nie oznacza automatycznie, że jesteśmy złymi ludźmi. Gdyby wszyscy dobrzy ludzie nadstawiali lewy policzek za każdym razem, gdy ktoś uderzy ich w prawy, gdzie zaszedłby ten świat?
Trzymałaś swojego króla kier w dłoniach, ale straciłaś go przez swoją głupotę. A teraz karty są już przetasowane!
Przeszłość nie ma znaczenia. Cokolwiek zrobiliśmy, kimkolwiek byliśmy, zostawiliśmy to wszystko za sobą. [...] Ważne jest nie to, co do tej pory zrobiłeś ze swoim życiem, Mozarcie, lecz to, co masz zamiar zrobić z nim od teraz.
Duchy nie słuchają naszych pytań, a jeszcze rzadziej na nie odpowiadają.
Prosta jest tylko śmierć. Prosta i wieczna. A życie, widzisz, jest skomplikowane, a do tego strasznie krótkie. Człowiek odnosi wrażenie, że ma mnóstwo czasu, ale w rzeczywistości to jest niczym szybka randka.
Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie. Żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś.
Kochać to walczyć o to, co uważamy za najlepsze dla tego, kogo kochamy... nawet jeśli ta osoba o tym nie wie. Miłość, którą ci ofiaruję, Leonor, to walka. Ta, którą ofiaruje Mozart, to kapitulacja.


Podsumowując...

Książka była dla mnie zagadką, której w pierwszym tomie nie udało mi się rozwiązać i rozbudziła mój apetyt na więcej. Mam straszną chęć na drugą część i na pewno za jakiś czas sięgnę po następny tom. Na razie moja ocena dla tej książki to bardzo mocne 8/10 i liczę na jeszcze więcej w drugim tomie!

kwietnia 21, 2017 No komentarze

Autor: Kasie West
Tytuł: "P. S. I like you"
Gatunek: młodzieżowa
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Feeria
Ilość stron: 384

Jak to z tą książką jest...
Zaciekawiona, zainteresowana, zaintrygowana, zafrapowana... Tak podchodziłam do najnowszej książki Kasie West "P. S. I love you" i nie należy w tym miejscu mylić z książką Cecylii Ahern "P. S. I love you" - zbieżność tytułów jest przypadkowa. Kasie West jest autorką książek dla młodzieży, która w każdej swojej pozycji uczy czegoś nowego.
Książka jest cudownie lekka, przedstawiająca uroczą historię Lily i Cade, z nutką tajemniczości(do pewnego momentu byłam zaintrygowana z kim pisze listy nasza główna bohaterka), a do tego wszystkiego zabawna - idealna na poprawę nastroju, bądź na niepogodę i szarówkę za oknem. Dała mi nadzieję, że dzisiejsza młodzież to nie tylko iphony, instagramy czy facebooki, ale też osoby z ciekawym podejściem do życia i interesującymi zainteresowaniami.

O bohaterce...
Lily Abbott - główna bohaterka powieści - zdecydowanie odstaje od swoich rówieśników. Ubiera się inaczej, słucha innej muzyki i zawsze ma przy sobie tajemniczy zeszyt, w którym często coś "skrobie". Posiada tylko jedną najbliższą przyjaciółkę, ale w żaden sposób jej to nie przeszkadza. Lily nie należy do popularnych i lubianych osób w szkole, ale i na tym też jej nie zależy. Ma tak na prawdę kilka problemów - pokój dzielony ze starszą siostrą, blokadę twórczą/tekściarską i Cade, który jest jej szkolną zmorą odkąd pamięta. Podczas pewnej nudnej lekcji chemii zapisuje na ławce fragment ulubionej piosenki Blackout. Na drugi dzień ktoś dopisuje dalsze linijki piosenki i tak w zasadzie rozpoczyna się znajomość z anonimowym adresatem.

Elementy na plus...
Bardzo podobało mi się to, że w tej pozycji autorka wybiera bohatetów z tzw. sąsiedztwa, a tematy czy sytuacje są po prostu zapożyczone z życia. Miałam wrażenie, że Lily znam osobiście, że dziewczyna opowiada mi historię jakbym była jej najbliższą przyjaciółką. Historię, która z pozoru wydaje się nudna i błaha, jednak autorce udaje się to przedstawić w bardzo realistyczny i interesujący sposób.
Kolejną fantastyczną sprawą w tej książce jest to, że możemy poznać zwyczaje i kulturę USA, a przynajmniej jej drobny zaczątek - ciekawska osoba zawsze doczyta całą resztę. Nakreśla nam Dzień Dziękczynienia, a także system szkolnictwa, który zdecydowanie różni się od polskiego.



Cytaty...

Kasie West polubiłam również za prosty język oraz cytaty, które po prostu mnie urzekły. Wybrałam najciekawsze z nich:

Jeśli marzy ci się romantyczny związek z facetem, najpierw musi uznać cię za tajemniczą, potem za intrygującą, a na końcu za zabawną. W tej właśnie kolejności. Jeśli odwróci się kolejność, na zawsze pozostanie ci etykieta "kumpela".

Ludziom każe się być cicho, żeby książki nie mogły kraść im słów.

Z tobą najlepiej spędza mi się czas. Czemu więc czas zamiera, gdy o tobie myślę.

Podsumowując...
Książkę poleciłabym każdej dorastającej osobie, która chciałaby choć na moment oderwać się od codziennych problemów związanych ze szkołą, z rodzicami, z rodzeństwem. "P.S.I like you" uczy, bawi i jest interesującą lekturą na wolne popołudnie. Moja ocena? 7/10. 

 Jeżeli uwielbiasz Kasie West to myślę, że również spodoba się Tobie "Chłopak z sąsiedztwa", na którego recenzję zapraszam serdecznie pod tym linkiem.



kwietnia 13, 2017 No komentarze


Autor: Jessica Park
Tytuł: "To skomplikowane. Julie"
Gatunek: dla młodzieży
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: OMGBook
Ilość stron: 315

OCENIAĆ KSIĄŻKĘ PO OKŁADCE? 

Chociaż książki nie ocenia się po okładce, to jednak kupując tę pozycję głównym aspektem decydującym o zakupie była właśnie piękna okładka. Autorki niestety wcześniej nie kojarzyłam, więc "To skomplikowane. Julie" była dla mnie totalnym zaskoczeniem i strzałem na chybił-trafił. Ale pomyślałam sobie w ten sposób: "Skoro książka ma ładną okładkę to być może treść nie będzie aż tak bardzo odbiegać poziomem?"

W końcu do mnie przyszła po kilku dniach od złożenia zamówienia. Byłam wniebowzięta, bo się okazało, że te złote kropeczki były tak na prawdę "pryśnięte" matową farbą. Z czasem, podczas użytkowania i czytania kilka mi się zdarło - zostawały na dłoni i zapanował ogólny smutek na kilka dni. Jednak nadal uważam, że jest to jedna z ładniejszych okładek książek jakie obecnie posiadam.


TROCHĘ O TREŚCI, ALE BEZ SPOILERU...

Co do samej pozycji i treści... Książka od samego początku nie zachwyca i troszkę mi się dłużyła przez pierwsze rozdziały. Nie jest też jakąś wybitną lekturą, ale było w niej coś takiego, co sprawiało, że musiałam się dowiedzieć co będzie dalej, z każdą kolejną stroną zagłębiając się w historię.

Możesz teraz spojrzeć wstecz i pomyśleć, że powinnaś się była domyślić, ale skupiałaś się na faktach zamiast uczuć.

Jest to zdecydowanie pozycja lekka, momentami nawet ciekawa, można się w niej zatracić i chce się dobrnąć do końca, aby dowiedzieć się jakie będzie zakończenie - choć w połowie można już co nie co przewidywać i domniemywać.


Głównych bohaterów nie da się nie lubić, szczególnie małomównego Matta i rozganiętej Celeste, choć książka tak na prawdę ma narrację z perspektywy Julie - głównej bohaterki.

Atrakcyjność to pewien wytwór społeczny, ale podporządkowywanie się wybranym normom nie jest zawsze czymś negatywnym.

Odnosiłam wiele razy takie dziwne uczucie, jakby Julie niekoniecznie posiadała dar empatii. Powiem więcej, często mnie irytowała swoim zachowaniem. Wtrącała nos w nie swoje sprawy i zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy. Zwalam to karb młodego wieku - w sumie jak miałam 18 lat to też myślałam, że wiem więcej niż starsi ode mnie ludzie. Główna bohaterka uważała, że Matt i jego rodzina jest dziwna, ale moim zdaniem sama też nie należała do najnormalnejszych osób, bo czymże jest normalność w dzisiejszym świecie? Mi się osobiście ta indywidualność Matta, Celeste i całej ich rodzinki podobała.
Przecież nie w każdym domu musi być po szkole ciepły obiad, a rodzice - szczególnie przechodzący traumę - spędzają czas razem ze swoimi dziećmi.


PODSUMOWUJĄC...

Jednakże mimo tych drobnych zarzutów opowieść jest spójna, łatwa w odbiorze i w czytaniu. Można uronić łzę wzruszenia jak i zaśmiać się przy kilku scenach.

Daję jej ode mnie mocne 6/10 i liczę na kolejną książkę Jessici Park, bo gdzieś wyczytałam, że ta seria "To skomplikowane" na jednej pozycji się nie skończy. I dobrze, będzie co czytać.

A tymczasem zapraszam Was do pobrania trzech zakładek, które w domowym zaciszu możecie wydrukować, po liniach przerywanych wyciąć i po prostu z nich korzystać podczas czytania tej jak i innych książek :)

Pozdrawiam,
C.

Zapraszam również do przeczytania pierwszej recenzji filmowej o "fantastycznym kapitanie" oraz debiutu Zafona w księciu mgły.



kwietnia 05, 2017 No komentarze
Cześć,

postanowiłam rozpocząć wpis tytułem, który jest dość przewrotny i jednocześnie zabawnym zaprzeczeniem. Od momentu obejrzenia Kapitana już nigdy nie użyję słowa "interesujący", bo słowo samo w sobie tak na prawdę niczego nie określa i nie wnosi za sobą żadnej opinii dotyczącej gustów i jest nieokreślone.


TROCHĘ O TREŚCI STARAJĄC SIĘ NIE SPOILEROWAĆ...

Ben jest ojcem sześciorga wspaniałych dzieciaków, które wspólnie z żoną wychowuje z dala od zgiełku miasta, na totalnym odludziu. Żyją inaczej niż przeciętna amerykańska rodzina: jedzą to, co uda im się upolować, nie chodzą do normalnej szkoły, uczą się sztuki przetrwania, żyjąc w miłości i wzajemnym szacunku. Kiedy sytuacja rodzinna zmienia się, muszą stawić czoła cywilizacji.

Zdjęcie pochodzi z bazy IMDb.

W moim odczuciu jest to jak do tej pory jedyny film obejrzany w tym roku, który totalnie mnie zachwycił. Począwszy od gry aktorskiej - Viggo chyba wzniósł się na szczyty! - a skończywszy na muzyce i drobnych detalach w scenografii. Od samego początku pokochałam tę troszkę zwariowaną a jednak kochającą się rodzinkę. Aż zapragnęłam rzucić to wszystko co mnie otacza i wyruszyć do puszczy i głuszy, aby żyć tak jak oni. Zapragnęłam tej samej życiowej filozofii co Ben, jeść to co oni, chłonąć każdy moment... Jednak na jak długo?

Zdjęcie pochodzi z bazy IMDb.


WYCHOWANIE...

Film ten podkreśla kilka ważnych tematów. Pierwszym z nich jest na pewno rodzicielstwo na tle dzisiejszego świata. Ukazuje wady współczesnego wychowania dzieci, w którym żyjemy. Jak otaczająca nas komercja okropnie psuje młodych ludzi, gdzie wychowanie ich spada głównie na internet i programy telewizyjne. Pokazuje pewien wzorzec ojcostwa, z którego każdy, bez względu na płeć powinien wyciągnąć coś dla siebie. Jednocześnie podkreśla, abyśmy nie popadali w skrajności i starali się nie wychowywać dziwaków, bo przecież oprócz mądrego wychowania, oczytania i wiedzy, kiedyś nasze dzieci będą musiały się odnaleźć w świecie i przetrwać w warunkach miejskich, podczas kontaktu z drugą osobą. Na szczęście nasz główny bohater w porę się opamiętał i zrozumiał, że jego ideologia choć na prawdę fajna, na dłuższą mętę się nie sprawdzi w dzisiejszych czasach.
Poza tym jego wychowanie dzieci wyróżniało się totalną innością. Nie było pozbawione wad, ale nie podchodził do dzieci jak do osoby, która nie jest w stanie niczego zrozumieć ze świata dorosłych. Na spokojnie tłumaczył, nie okłamywał ich i nie szukał słów zamiennych. Przedstawiał świat taki jaki rzeczywiście był, np. w scenie w autobusie:
Nai: [from the back seat] What does rape mean?
Ben: When a person, usually a man, forces another person, usually a woman, to have sexual intercourse.
Nai: Oh.
Ben: Who's hungry?
Kids: Me! Me!
Nai: What's sexual intercourse?
Ben: When a man sticks his penis in a woman's vagina... Everyone keep their eyes peeled for deer.
Nai: Why would a man stick his penis in a woman's vagina?
Ben: Because it can give them both pleasure. And because the combination of a man's sperm and a woman's egg can create a baby and continue the human race.
Nai: But that's where she pees.
Ben: Pee comes not from the vagina, but from the urethra, which is within the outer labia. But generally speaking, yes, that is where she pees... Everyone keep your eyes open for game of any kind.
Nieszablonowe wychowanie dzieci było tym, co tak na prawdę mnie urzekło w tym filmie.

Zdjęcie pochodzi z bazy IMDb.

RODZINA...

Kolejnym ważnym aspektem jaki jest poruszany to niewątpliwie bliskość wszystkich członków rodziny. W obecnych czasach większość czasu się tak na prawdę mijamy. Stwarzamy ułudę rodziny i rodzicielstwa, a tak na prawdę nie potrafimy spędzać ze sobą czasu, nie potrafimy rozmawiać... Wsparcie rodziny, która jest dla nich opoką widać od samego początku. Każdy z osobna dba o drugą osobę. Są dla siebie na wzajem opoką, wiedzą, że mogą na siebie wzajemnie liczyć i to jest ich siłą oraz bezcennym elementem w życiu.

Ben: Always tell the truth. Always take the high road.
Bo: I know.
Ben: Live each day like it could be your last. Drink it in. Be adventurous, be bold, but savor it. It goes fast.
Bo: I know.
Ben: Don't die.
Bo: I won't.


CYTATY...


Oprócz wspomnianych wcześniej aspektów film jest wręcz skarbnicą pięknych cytatów. W zasadzie z każdej rozmowy, z każdej wypowiedzi można coś dla siebie znaleźć, można się pośmiać a jednocześnie uronić łzę. Są piękne, są mądre, są ciekawe...

FILM, KTÓRY POWIENIEN KAŻDY OBEJRZEĆ!


Sceny na plus, które na pewno długo zapamiętam:
- wyjaśnienie przez ojca seksu i rozmowa na temat Lolity
- scena w banku - otyłość to choroba!
- wejście do kościoła - moja ulubiona scena xD

A czy Wy już oglądaliście ten film? Spodobał się Wam? Zapamiętaliście jakieś szczególne sceny z niego? A może cytaty jakieś utkwiły Wam w pamięci?

Moja końcowa ocena dla tego filmu na filmwebie to 9/10 i tutaj również to powtórzę.

Pozdrawiam,
Katka
kwietnia 04, 2017 No komentarze


Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tytuł: "Książę mgły"
Gatunek: dreszczowiec
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 198


O KSIĄŻCE...

Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia musicie przeprowadzić się do zupełnie nieznanego małego miasteczka, w którym większość ludzi zajmuje się rybołówstwem. Razem z rodziną postanawiacie zamieszkać w starym domu znajdującym się na skraju miasteczka, niegdyś należącego do innej rodziny, w której stała się straszna tragedia - syn państwa Fleishmannów - Jakob utonął w morzu. Od pierwszych chwil spędzonych w domu dzieją się dziwne rzeczy. Posągi cyrkowców znajdujące się pod lasem wyglądają jakby się szyderczo uśmiechały i zmieniały swoje ustawienia, z szafy coś wyłazi, śnią się dziwaczne sny... Pewnego dnia na swojej drodze spotykacie Rolanda - młodego chłopaka, który staje się dla was przewodnikiem po miasteczku. Opowiada o ciekawostkach dotyczących między innymi statku, który kilkanaście lat temu został zatopiony... Od tego momentu już nic nie będzie takie jak poprzednio.
I to właśnie przeżył Max wraz z rodziną pamiętnego roku 1943. Po poznaniu Rolanda wszystko się zmienia. Max powoli odkrywa tajemnicę jaką stary latarnik Victor Kray skrywał latami na temat Księcia Mgły.


NIJAKOŚĆ PRZEPLATANA PIĘKNYMI OPISAMI...

Napiszę szczerze, bez zbędnego słodzenia. Książka na początku była dla mnie strasznie nijaka. W zasadzie sielankowy klimat osady rybackiej wbija w fotel i sprawia, że mamy ochotę lekturę odłożyć na inny, lepszy dzień. Jednakże warto przebrnąć przez początek, ponieważ z każdą kolejną stroną nastrój staje się bardziej mroczny i historia Maxa sprawia, że chcemy dobrnąć do końca.

Rozrywka jest jak laudanum; pozwala nam się oderwać od nędzy i bólu. Sęk w tym, że tylko przelotnie.
Muszę przyznać, że odniosłam kilkukrotnie wrażenie, że chyba nie do końca ktoś ją poprawnie oznaczył. To, że występują tam dzieci nie do końca sprawia, że jest to w moim odczuciu książka dla młodszego czytelnik. Podejrzewam, że właśnie dlatego sam autor na początku zaznacza, iż również dorosły odnajdzie się w tej pozycji. Na szczególną uwagę zasługują cytaty, nad którymi niewątpliwie warto przysiąść i się chwilę zastanowić.
[...] każdy rok ciąży mi na ramionach jak głaz. Dopiero teraz z upływem lat zaczyna się dostrzegać pewne rzeczy. Teraz wiem na przykład, że życie się dzieli zasadniczo na trzy etapy. Najpierw człowiek nie myśli o tym, że się zestarzeje, że czas płynie i że od pierwszej chwili, od samych narodzin, zmierzamy do wiadomego końca. Kiedy mija pierwsza młodość, wkraczamy w drugi okres i uświadamiamy sobie, jak kruche jest nasze życie. To, co z początku jest tylko bliżej nieokreślonym niepokojem, przybiera na sile, stając się wreszcie morzem wątpliwości i pytań, które towarzyszą nam przez resztę dni. I w końcu u kresu życia rozpoczyna się trzeci etap, okres pogodzenia się z rzeczywistością. Wówczas nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaakceptować naszą kondycję i czekać. 
Jest to moja pierwsza książka tego autora i po lekturze "Księcia Mgły" chętnie sięgnę po kolejne jego tytuły. Zafon bardzo dobrze buduje napięcie i wprowadza w swój świat czytelnika. Pisze bardzo obrazowo, mroczna atmosfera jest bardzo wyczuwalna i niemal namacalna. Mi kilkukrotnie włos się zjeżył czytając np. scenę na cmentarzu bądź podczas nurkowania Maxa z Rolandem.


MINUS? A MOŻE PLUS...

Jedyny minus i zastrzeżenie jakie posiadam to do końcowej sceny. Po prostu zabrakło mi tam czegoś zaskakującego. Poza tym ta scena z Kainem była słabo opisana w stosunku do pozostałej treści. Nie chcę zdradzać za wiele tym, którzy nie czytali dlatego ten wątek oceny pozostawię bez zakończenia...

Morał książki jest dość ciężki do przełknięcia. Jeśli coś chcemy od życia bądź pragniemy, musimy poświęcić inną rzecz/sprawę/osobę. Bardzo przykre i dosadne, a jednocześnie prawdziwe. 
 „Ale błędem, poważnym błędem jest wiara w to, że można ziścić swoje marzenia, nie dając nic w zamian. Nie wydaje ci się? Powiedzmy, że nie byłoby to sprawiedliwe.”

Jak dla mnie ocena końcowa to mocne 6/10. Podejrzewam, że skoro to był debiut to kolejne książki będą jeszcze lepsze, dlatego wolę się przyjemnie zaskoczyć niż niemile zawieść.

Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, mój drogi czytelniku, chciałabym Ciebie serdecznie zaprosić do dropboxa, gdzie w ramach podziękowania możesz otrzymać ode mnie 2 zakładki do pobrania za darmo. 




kwietnia 02, 2017 No komentarze
Newer Posts
Older Posts

Wyzwanie obieżyświata

Pod tym linkiem znajduje się więcej informacji na temat wyzwania czytelniczego, jakie sobie narzuciłam w 2019r.
Pewnie przejdzie ono również na 2020r., ale mimo wszystko zachęcam do zajrzenia na stronę :)

W I Ę C E J

Zajrzało tu już...

About me

About Me

Cześć!
Witaj w moim małym miejscu.
Serdecznie zapraszam cię do mojego świata, gdzie królują książki i filmy.
Zrób sobie herbatkę lub kawkę, złap za ciepły kocyk i spędź miło czas :)

Kasia, @czytamiogladam_pl

Instagram

Labels

10/10 2/10 3/10 4/10 5/10 6/10 7/10 8/10 9/10 film książka

Blog Archive

  • ►  2021 (1)
    • ►  września (1)
  • ►  2019 (33)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2018 (97)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (7)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2017 (99)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (10)
    • ►  października (11)
    • ►  września (11)
    • ►  sierpnia (13)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ▼  kwietnia (8)
      • #9 Czy kamienie potrafią szeptać? - recenzja książ...
      • #8 Chłopak z sąsiedztwa | Kasie West
      • #7 "Hiszpańska fiesta i soczyste mandarynki" Alex ...
      • #6 Kosmiczne reality show - "Fobos" V. Dixen
      • #5 P. S. I like you | K. West
      • #4 "To skomplikowane. Julie" - Jessica Park
      • #1 "Captain Fantastic" nie jest interesujący!
      • #3 Książę mgły - Carlos Ruiz Zafon
    • ►  marca (2)

Created with by ThemeXpose