#3 Książę mgły - Carlos Ruiz Zafon
Tytuł: "Książę mgły"
Gatunek: dreszczowiec
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 198
Napiszę szczerze, bez zbędnego słodzenia. Książka na początku była dla mnie strasznie nijaka. W zasadzie sielankowy klimat osady rybackiej wbija w fotel i sprawia, że mamy ochotę lekturę odłożyć na inny, lepszy dzień. Jednakże warto przebrnąć przez początek, ponieważ z każdą kolejną stroną nastrój staje się bardziej mroczny i historia Maxa sprawia, że chcemy dobrnąć do końca.
O KSIĄŻCE...
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia musicie przeprowadzić się do zupełnie nieznanego małego miasteczka, w którym większość ludzi zajmuje się rybołówstwem. Razem z rodziną postanawiacie zamieszkać w starym domu znajdującym się na skraju miasteczka, niegdyś należącego do innej rodziny, w której stała się straszna tragedia - syn państwa Fleishmannów - Jakob utonął w morzu. Od pierwszych chwil spędzonych w domu dzieją się dziwne rzeczy. Posągi cyrkowców znajdujące się pod lasem wyglądają jakby się szyderczo uśmiechały i zmieniały swoje ustawienia, z szafy coś wyłazi, śnią się dziwaczne sny... Pewnego dnia na swojej drodze spotykacie Rolanda - młodego chłopaka, który staje się dla was przewodnikiem po miasteczku. Opowiada o ciekawostkach dotyczących między innymi statku, który kilkanaście lat temu został zatopiony... Od tego momentu już nic nie będzie takie jak poprzednio.
I to właśnie przeżył Max wraz z rodziną pamiętnego roku 1943. Po poznaniu Rolanda wszystko się zmienia. Max powoli odkrywa tajemnicę jaką stary latarnik Victor Kray skrywał latami na temat Księcia Mgły.
NIJAKOŚĆ PRZEPLATANA PIĘKNYMI OPISAMI...
Napiszę szczerze, bez zbędnego słodzenia. Książka na początku była dla mnie strasznie nijaka. W zasadzie sielankowy klimat osady rybackiej wbija w fotel i sprawia, że mamy ochotę lekturę odłożyć na inny, lepszy dzień. Jednakże warto przebrnąć przez początek, ponieważ z każdą kolejną stroną nastrój staje się bardziej mroczny i historia Maxa sprawia, że chcemy dobrnąć do końca.Rozrywka jest jak laudanum; pozwala nam się oderwać od nędzy i bólu. Sęk w tym, że tylko przelotnie.
Muszę przyznać, że odniosłam kilkukrotnie wrażenie, że chyba nie do końca ktoś ją poprawnie oznaczył. To, że występują tam dzieci nie do końca sprawia, że jest to w moim odczuciu książka dla młodszego czytelnik. Podejrzewam, że właśnie dlatego sam autor na początku zaznacza, iż również dorosły odnajdzie się w tej pozycji. Na szczególną uwagę zasługują cytaty, nad którymi niewątpliwie warto przysiąść i się chwilę zastanowić.
[...] każdy rok ciąży mi na ramionach jak głaz. Dopiero teraz z upływem lat zaczyna się dostrzegać pewne rzeczy. Teraz wiem na przykład, że życie się dzieli zasadniczo na trzy etapy. Najpierw człowiek nie myśli o tym, że się zestarzeje, że czas płynie i że od pierwszej chwili, od samych narodzin, zmierzamy do wiadomego końca. Kiedy mija pierwsza młodość, wkraczamy w drugi okres i uświadamiamy sobie, jak kruche jest nasze życie. To, co z początku jest tylko bliżej nieokreślonym niepokojem, przybiera na sile, stając się wreszcie morzem wątpliwości i pytań, które towarzyszą nam przez resztę dni. I w końcu u kresu życia rozpoczyna się trzeci etap, okres pogodzenia się z rzeczywistością. Wówczas nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaakceptować naszą kondycję i czekać.
Jest to moja pierwsza książka tego autora i po lekturze "Księcia Mgły" chętnie sięgnę po kolejne jego tytuły. Zafon bardzo dobrze buduje napięcie i wprowadza w swój świat czytelnika. Pisze bardzo obrazowo, mroczna atmosfera jest bardzo wyczuwalna i niemal namacalna. Mi kilkukrotnie włos się zjeżył czytając np. scenę na cmentarzu bądź podczas nurkowania Maxa z Rolandem.
MINUS? A MOŻE PLUS...
Jedyny minus i zastrzeżenie jakie posiadam to do końcowej sceny. Po prostu zabrakło mi tam czegoś zaskakującego. Poza tym ta scena z Kainem była słabo opisana w stosunku do pozostałej treści. Nie chcę zdradzać za wiele tym, którzy nie czytali dlatego ten wątek oceny pozostawię bez zakończenia...
Morał książki jest dość ciężki do przełknięcia. Jeśli coś chcemy od życia bądź pragniemy, musimy poświęcić inną rzecz/sprawę/osobę. Bardzo przykre i dosadne, a jednocześnie prawdziwe.
„Ale błędem, poważnym błędem jest wiara w to, że można ziścić swoje marzenia, nie dając nic w zamian. Nie wydaje ci się? Powiedzmy, że nie byłoby to sprawiedliwe.”
Jak dla mnie ocena końcowa to mocne 6/10. Podejrzewam, że skoro to był debiut to kolejne książki będą jeszcze lepsze, dlatego wolę się przyjemnie zaskoczyć niż niemile zawieść.
Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, mój drogi czytelniku, chciałabym Ciebie serdecznie zaprosić do dropboxa, gdzie w ramach podziękowania możesz otrzymać ode mnie 2 zakładki do pobrania za darmo.
0 komentarze