Tytuł: "Mroczne zakamarki"
Gatunek: thriller psychologiczny
Rok wydania: 2017
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 413
Należy na koniec zwrócić uwagę na okładkę. Piękna, tajemnicza, z uszlachetnieniem w postaci potłuczonego szkła. Tworzy nastrój grozy, wyczekiwania. Może zdecydowanie niejednego czytelnika zaintrygować postać dziewczyny spoglądająca z okładki. Do tego należy dodać, iż książka ta posiada skrzydełka, które sprawią, że tytuł zbyt szybko nam się nie zniszczy.
A za egzemplarz do recenzji chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Akurat.
Cześć kochani,
dziś wracam do Was z... kolejnym thrillerem psychologicznym. Cieszycie się? Ja bardzo. Ostatnimi czasy, ten gatunek bardzo leży mi na serduchu i przyjemnie spędzam czas w tego typu pozycjach. Tym razem otrzymałam propozycję do recenzji od Wydawnictwa Akurat. To co? Zaczynamy bez zbędnych ceregieli :)
Krótko o treści...
Wracając do małego miasteczka w Pensylwanii - Fayette, Tessa musi stawić czoło trudnym wspomnieniom z dzieciństwa, z tamtej letniej nocy, kiedy to wraz z najlepszą przyjaciółką - Callie - stała się świadkiem morderstwa. Od procesu jaki miał miejsce wiele lat temu, dziewczyny ze sobą nie rozmawiały. Callie zamknęła się w sobie, natomiast Tessa była zmuszona do wyjazdu poza stan, przez co przyjaciółki straciły ze sobą kontakt. Od tego czasu Tessę nurtują pytania i niedopowiedzenia. Wraca do Fayette, aby rozwikłać swoje podejrzenia, jednakże szukając rozwiązania zagadki, dziewczyna z każdym krokiem zbliża się do właściwego mordercy sprzed lat. Czy uda się go osadzić w więzieniu, gdzie powinien już dawno się znaleźć?
"Większość z nas nawet nie próbuje zbliżyć się do drugiego człowieka, dopóki nie jest za późno, żeby go ocalić."
Moja opinia...
Jak wiecie, uwielbiam czytać thrillery psychologiczne, które doprowadzają do tego, że mam gęsią skórkę na karku. Tak, świetne jest to uczucie. Jednak nie zawsze udaje się trafić na pozycję, która potrafiłaby te emocje ze mnie wydobyć.
Z najnowszą pozycją K. Thomas mam doprawdy mieszane uczucia. Z jednej strony "Mroczne zakamarki" zostały napisane lekkim językiem, nawet fabuła jest wciągająca, jednak zakończenie... Nad tym elementem warto byłoby poświęcić więcej czasu i uwagi. Lubię być przemaglowana emocjonalnie po przeczytaniu danej książki, szczególnie z takiego gatunku jakim jest thriller. Tutaj zdecydowanie mi tego zabrakło, ale zacznijmy wszystko od początku.
Kara Thomas ma niewątpliwy dar do opisywania cięższych tematów językiem dostępnym dla każdego czytelnika. Narracja utrzymana została w liczbie pojedynczej, w formie pamiętnika/wspomnień, dzięki czemu bardzo szybko się czyta tę pozycję i przez co nie męczy czytelnika. Jest utrzymany w niej umiejętny balans w stosunku do nadmiernych opisów uczuć wewnętrznych bohaterki, czy też miejsc, zdarzeń, a dialogami pomiędzy postaciami.
I chyba na tym kończą się pozytywy jeśli myślimy o książce Kary Thomas. Niestety, bohaterka, która miała być spoiwem i głównym elementem powieści, bardzo mnie zawiodła jako postać. Była nijaka, pospolita, wręcz odpychająca. Często zachowywała się dziecinnie, jakby jeszcze nie dorosła do życia, a wydarzenie, jakie przeżyła w dzieciństwie zostawiło lekko widoczną ryskę. Zdecydowanie bardziej wyrazistą postacią była jej przyjaciółka Carrie - dziewczyna z problemami, które zapija w procentach i nadmiernym imprezowaniu. Widać pomiędzy nimi brak spójności i zróżnicowanie poziomów włożonej pracy nad postaciami w fazie tworzenia.
Rzeczywiście, co do akcji nie można się przyczepić, choć z początku wydarzenia po sobie następujące działy się dość ślamazarnie i wyczekiwanie punktu kulminacyjnego niejednego mniej cierpliwego czytelnika mogłoby odepchnąć od dalszego czytania, to jednak muszę przyznać, że z czasem akcja lekko przyspiesza i to wrażenie odrzucenia książki, jakby odrobinę się zmniejsza. Fakt, zabrakło specyficznego nastroju, towarzyszącego thrillerom, jednak gdybyśmy brali pod uwagę, że książka może być skierowana dla mniej wymagającego czytelnika, to wówczas wszystko byłoby okej :)
Wydaje mi się, że autorka nie do końca potrafiła przekazać czytelnikowi meritum powieści. Pociągnęła zbyt wiele srok za ogon - w tym przypadku wątków - i odnoszę wrażenie, że troszkę się pogubiła. I choć głównym wątkiem są zabójstwa młodych dziewczyn, to jednak grzebanie "przy okazji" w historii życia głównej bohaterki nie do końca do mnie przemówiło. Jak również obraz szalonej matki, która dla zaspokojenia własnych potrzeb emocjonalnych kradła małe dzieci.
"Są ludzie, którzy po prostu lubią krzywdzić innych, ale są też i tacy, którym trzeba dać pretekst."
I chyba na tym kończą się pozytywy jeśli myślimy o książce Kary Thomas. Niestety, bohaterka, która miała być spoiwem i głównym elementem powieści, bardzo mnie zawiodła jako postać. Była nijaka, pospolita, wręcz odpychająca. Często zachowywała się dziecinnie, jakby jeszcze nie dorosła do życia, a wydarzenie, jakie przeżyła w dzieciństwie zostawiło lekko widoczną ryskę. Zdecydowanie bardziej wyrazistą postacią była jej przyjaciółka Carrie - dziewczyna z problemami, które zapija w procentach i nadmiernym imprezowaniu. Widać pomiędzy nimi brak spójności i zróżnicowanie poziomów włożonej pracy nad postaciami w fazie tworzenia.
"Czasem wystarczy spojrzeć na korzenie, żeby zobaczyć zobaczyć, że całe drzewo jest chore."
Rzeczywiście, co do akcji nie można się przyczepić, choć z początku wydarzenia po sobie następujące działy się dość ślamazarnie i wyczekiwanie punktu kulminacyjnego niejednego mniej cierpliwego czytelnika mogłoby odepchnąć od dalszego czytania, to jednak muszę przyznać, że z czasem akcja lekko przyspiesza i to wrażenie odrzucenia książki, jakby odrobinę się zmniejsza. Fakt, zabrakło specyficznego nastroju, towarzyszącego thrillerom, jednak gdybyśmy brali pod uwagę, że książka może być skierowana dla mniej wymagającego czytelnika, to wówczas wszystko byłoby okej :)
Wydaje mi się, że autorka nie do końca potrafiła przekazać czytelnikowi meritum powieści. Pociągnęła zbyt wiele srok za ogon - w tym przypadku wątków - i odnoszę wrażenie, że troszkę się pogubiła. I choć głównym wątkiem są zabójstwa młodych dziewczyn, to jednak grzebanie "przy okazji" w historii życia głównej bohaterki nie do końca do mnie przemówiło. Jak również obraz szalonej matki, która dla zaspokojenia własnych potrzeb emocjonalnych kradła małe dzieci.
Należy na koniec zwrócić uwagę na okładkę. Piękna, tajemnicza, z uszlachetnieniem w postaci potłuczonego szkła. Tworzy nastrój grozy, wyczekiwania. Może zdecydowanie niejednego czytelnika zaintrygować postać dziewczyny spoglądająca z okładki. Do tego należy dodać, iż książka ta posiada skrzydełka, które sprawią, że tytuł zbyt szybko nam się nie zniszczy.
"Jeśli człowiek nie chce odegrać roli, którą przydzielił mu wszechświat, zjawi się ktoś inny i zrobi to za niego."
Moja ocena...
Co do oceny, mam mieszane uczucia. Z jednej strony widzę w powieści niewykorzystany potencjał, z drugiej zaś mnogość błędów i niedopracowań, a w końcu słabe zakończenie, nie dają mi zbyt dużego pola manewru na ocenienie tego tytułu. Muszę niestety dać 7/10, z nadzieją, że kolejne książki Kary Thomas będą zdecydowanie lepsze i ciekawsze.
A za egzemplarz do recenzji chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Akurat.
0 komentarze