facebook instagram
  • Home
  • Książki
  • Przeczytane książki
  • Filmy
  • O mnie
  • Contact
  • Freebies

Blog recenzencki o książkach i filmach.


Autor: M. Stiefvater
Tytuł: "Przeklęci święci" 
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 360
Tłumaczenie: Piotr Kucharski

Cześć kochani,
są książki, w których zakochujemy się dosłownie od pierwszych stron. Autorzy porywają nas w swój wykreowany świat albo w historię opisaną w danej powieści. Nawet jeśli czasem im coś nie wychodzi, to skupiamy się raczej na pozytywach... Czy w "Przeklętych świętych" udało mi się skupić na nich uwagę? Zachęcam do lektury poniższej opinii :)



Krótko o treści...

Beatriz, Joaquin i Daniel są kuzynami i postanawiają zawalczyć o swoją przyszłość. Chcą zmierzyć się z rodzinną legendą oraz przekleństwem. Pozornie niedostępna i zimna Beatriz uważa, że nie dotyczą jej porywy serca. Joaquin jako tajemniczy Diablo, Diablo oddaje się pasji prowadzenia nielegalnej rozgłośni radiowej. Daniel – mianowany przez rodzinę świętym z Bicho Raro – zdaje się czynić cuda dla wszystkich poza sobą. 
Nad pustynne Kolorado nadciąga mrok, który można pokonać tylko wtedy, jeśli ma się odwagę spojrzeć w głąb siebie i zmierzyć się z własnymi uczuciami. Jak cuda odmieniają los pątników, tak los rodziny Soria odmieni się wraz z przybyciem do miasteczka Pete'a Wyatta i historią pewnej miłości.
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Uroboros)

Moja opinia...

Maggie Stiefvater jest mi znana jako autorka i miałam już z nią styczność, dlatego bardzo się ucieszyłam, że Wydawnictwo Uroboros postanowiło wydać jej kolejną pozycję „Przeklęci święci".
Zachęcona opisem zacierałam ręce, że już wkrótce będę mogła przeczytać jej najnowszą powieść...



I z początku było całkiem przyjemnie. Autorka próbowała nas wciągnąć w wykreowaną przez siebie historię i nawet momentami jej się to udawało. Jednak im bardziej wgłębiałam się w treść, z jaką przyszło mi się „spotkać”, zaczęłam liczyć na cud tak jak jej bohaterowie. Na cud, że w końcu coś się w niej wydarzy! Gdy przekroczyłam połowę „Przeklętych świętych”, już wiedziałam, że nie mam co na ten cud liczyć. Po prostu autorka specjalnie zdecydowała się na taki, a nie inny zabieg, aby chyba nas — czytelników, zamęczyć.

Największy problem mam z elementami typowo konstrukcyjnymi samej powieści. Według mnie książka ta nie posiada harmonii pomiędzy dialogami a opisami. Tych drugich jest zdecydowanie za dużo, przez co wkrada się melancholijny, wręcz usypiający charakter całej książki.

"Idea perfekcji istnieje tylko po to, abyśmy mieli do czego dążyć. W samą jej koncepcję wbudowana jest niemożliwość i dlatego mówimy na nią "perfekcja" zamiast "niesłychanie dobre wykonanie". 

Dodatkowo w tym miejscu muszę wspomnieć o specyficznej narracji. Autorka „Przeklętych świętych” utrzymała w narracji trzecioosobowej. Nie byłoby w tym aspekcie nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w trakcie potrafiła ni z gruszki, ni z pietruszki dodać fragment, który po pierwsze nie wnosiłby nic do treści, a po drugie sprawiał, że zapominaliśmy o pierwotnym wątku. To było strasznie niewygodne podczas czytania i wymagało od czytelnika dodatkowego skupienia na tekście.

Kolejnym zarzutem wynikającym z moich subiektywnych odczuć, to mnogość bohaterów. Brakowało mi w „Przeklętych świętych” postaci przodującej, wyróżniającej się, która pociągnęłaby za sobą akcję, której niestety było jak na lekarstwo. Przez to, że bohaterów było za dużo, zabrakło mi możliwości zżycia się z nimi, stworzenia ciekawej więzi i po skończonej lekturze zatęsknienia za nimi.



Według mnie, w „Przeklętych świętych” było za dużo filozofowania, tworzenia na siłę mgły mistycyzmu, natomiast zdecydowanie za mało kreatywności ze strony autorki w postaci charakterystycznego świata/wizji, który ukazałby jej cały kunszt, ale także bohaterowie zbyt wiele czasu spędzali na miotaniu się pomiędzy różnymi scenami czy postaciami, przez co wewnętrznie pragnęłam, aby ta książka jak najszybciej się skończyła.

Moja ocena...

„Przeklęci święci” nie jest źle napisaną pozycją, ale sam styl pozostawia sporo wątpliwości, aby po nią sięgnąć. Dodatkowo brak akcji i usypiająca narracja niewątpliwie działa na jej niekorzyść. Według mnie 5/10 to jest maksimum, jakie mogę dać tej powieści. Jest to książka średnia, ale za to z rozpoznawalnym nazwiskiem autorki.

A za możliwość przeczytania chciałabym podziękować Wydawnictwu Uroboros.



czerwca 26, 2018 No komentarze

Autor: T. M. Frazer
Tytuł: "King" 
Gatunek: romans
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 336
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka

Cześć kochani,
dziś mam dla Was opinię książki, która mnie nie zachwyciła i raczej nie sięgnę po kolejną powieść z tej serii. Serdecznie zapraszam do lektury.



Krótko o treści...


King właśnie wyszedł z więzienia i bez wątpienia nie warto z nim zadzierać. Reprezentuje mroczny świat przestępców, jest bezwzględny dobrze wie, że nikt mu nie podskoczy.
Dla Doe ulica jest codziennością. Bezdomna dziewczyna straciła pamięć, jest zdesperowana, głodna i niepewna swojej przyszłości. Razem z koleżanką, Nikki wybierają się na imprezę z okazji wypuszczenia Kinga z więzienia. Doe jest tak zdesperowana, że jest gotowa zrobić wszystko, byle tylko przeżyć kolejny dzień.
Przyszłość Kinga właśnie się waży, a Doe najpierw musi odkryć tajemnice własnej przeszłości. Kiedy bohaterowie się spotkają, nauczą się, że czasem rozsądek, pożądanie i serce w ogóle nie chcą współpracować.
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Kobiecego)

Moja opinia...


Zważywszy na to, że książkę wygrałam w rozdaniu instagramowym taniejksiazki, stwierdziłam, że mimo wszystko ją zrecenzuję.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie jestem fanką erotyków — a już szczególnie takich, gdzie w pierwszej scenie autor decyduje się na scenę łóżkową. W książce „King” na szczęście musiałam chwilę na to zaczekać i za to dostaje plusa.



Co prawda, pozycja ta, jest napisana lekko i w zasadzie przyjemnie, a sama akcja jest nieszablonowa i może w niektórych momentach nawet zaskakiwać, jednak ilość błędów — literówek, była dla mnie nie do zniesienia. W pewnym momencie musiałam spojrzeć na stopkę, aby zobaczyć, kto zajmował się korekcją tekstu, bo miałam wrażenie, jakby książka nie przeszła w ogóle korekty albo było to zrobione po prostu niechlujnie. Nie ma dla mnie nic gorszego, jak wzrok skupiający się na błędach zamiast na akcji. Zdecydowanie to, co do mnie przemówiło, to zakończenie — trzymające w napięciu, pojawiających się co raz więcej niespodzianek i sprawiło, że rzeczywiście mogłabym sięgnąć po następną część tej historii... Ale tego nie zrobię.

Muszę przyznać, że bohaterowie w powieści „King” są jacyś — zdefiniowani, mający własną przeszłość, momentami zabawni. Szczególnie King, którego można polubić, za pewną niedostępność i tajemniczość przypadł mi do gustu, jednak Doe sprawiała wrażenie spłoszonego zwierzęcia spuszczonego ze smyczy, a jej przemyślenia niejednokrotnie były zdecydowanie zbyt dziecinne i niedojrzałe — autorka decydowała się przy niej na zbytnią melancholię, co mnie osobiście odpychało od tej postaci i drażniło.

Skoro książka lekko podpada pod erotyk nie sposób nie wspomnieć o scenach łóżkowych, których opisy były sztywne, jakby ktoś rąbał drewno siekierą. Zero polotu i wyobraźni - tu autorka zdecydowanie poległa i widać pewnego rodzaju niedoświadczenie pisarskie.

Rzeczą, jaka najbardziej mnie odpychała podczas czytania i trzymania tej książki była okładka. Wręcz nie trawię tego typu okładek, które odejmują nam — czytelnikom, nutę tajemniczości i magii w postaci tworzenia własnego obrazu danej postaci. Dla mnie to jest ogromny minus tej powieści.





Moja ocena...

Będąc totalnie uczciwą dawno nie czytałam tak beznadziejnej książki, w której brakowało akcji i polotu - nie licząc zakończenia. Myślę, że naciągnięte 4/10 będzie idealną oceną dla tej powieści, którą postaram się jak najszybciej zapomnieć. Nie polecam.

Dajcie znać w komentarzach czy przeczytaliście i czy Wam ta powieść się spodobała :)
czerwca 23, 2018 No komentarze

Autor: B. Wells
Tytuł: "Ucieczka z martwego życia" 
Gatunek: obyczajowa
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 444
Tłumaczenie: Victor Grotowicz

Cześć kochani,
są takie książki, które porywają nas od pierwszego momentu, a są też te szczególne, o których będziemy myśleć przez długi czas. Które nas może nie wyrywają z butów, jednak sprawiają, że na dłuższej musimy się nad nimi pochylić i zastanowić nad tekstem, jakim nas zaskakują w środku. I właśnie "Ucieczka z martwego życia" autorstwa B. Wellsa, należy do tej właśnie kategorii.
Serdecznie zapraszam do lektury opinii na temat tej powieści :)


Krótko o treści...

Brennerowi nie ma czego zazdrościć. Z jego kariery muzycznej nic nie wyszło, praca na pełny etat, jako nauczyciela budzi w nim wstręt, a jego życie miłosne jest jedną katastrofą. Nagle odkrywa w swojej klasie nieprawdopodobny talent muzyczny: Rauliego Kantasa z Litwy. Jako manager tajemniczego chłopca chce jeszcze raz spróbować kariery muzycznej, jednak nie przypuszcza nawet, co go w związku z tym czeka…
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Muza)

"Człowiek ma tyle możliwości i tyle czasu, ale brakuje mu zdolności, żeby je wykorzystać i stworzyć, coś co poruszy ludzi."

Moja opinia...

Pierwsze co mi przychodzi na myśl, kiedy siadam do pisania opinii, to "dlaczego ten tytuł przeszedł tak strasznie bez echa wśród polskich czytelników?" Napiszę więcej, moim zdaniem jest to jedna z ciekawszych pozycji, jakie zostały wydane na polskim rynku. Nie dość że szata graficzna przykuwa oko, to jeszcze treść zawarta w środku jest jak najbardziej godna polecenia. Gdybym mogła porównać tę pozycję tematyki okołofilmowej, to powiedziałabym, że nie zasługuje ta książka na oskara - przereklamowaną, złotą statuetkę, która wielokrotnie nijak się ma do filmów, jakie je otrzymują. "Ucieczka z martwego życia" to idealna pozycja dla festiwalów filmowych w Wenecji, Berlinie czy też Sundance Festival.


"Każdy człowiek a przecież w sobie tę pustkę. Ona przynależy do życia. Tylko czasem bywa tak cicha, że człowiek o niej zapomina, kiedy jest zakochany albo w stresie. Gdy jednak wokół robi się spokojnie i sam człowiek się uspokaja, wówczas odczuwa ją znowu."

Nie będę ukrywać, po części oczekiwałam lekkiej lektury, która będzie łatwa i przyjemna - takiej na jedno popołudnie. Po pierwszych pięćdziesięciu stronach wiedziałam, że spotka mnie pod tym względem zawód, ale zasadniczo było to przyjemne rozczarowanie, dzięki czemu miałam większą ochotę na czytanie tej powieści. 

Z początku w tej powieści można wyczuć spory chaos - przede wszystkim sytuacyjny - oraz pęd w niewiadomym kierunku. Autor stworzył powieść składającą się z zaskakująco krótkich podrozdziałów, dzięki czemu bardzo szybko pochłaniamy strona za stroną. Dodatkowym atutem jest momentami zadziwiająca narracja tworzona poprzez wymienianie różnych następujących po sobie elementów bądź poprzez puste dialogi bez opisów. 

"Życie podejmuje często gorsze decyzje, ponieważ karze słabość i wahanie. Świat został stworzony dla odważnych, a reszta płynie z nurtem, przy czym większość idzie na dno."

Niewątpliwym atutem "Ucieczki z martwego życia" jest wręcz namacalny klimat lat 90'. Począwszy od słuchanej przez główne postaci muzyki, a skończywszy na ubiorze, przygranicznych perypetiach czy poruszanie się specyficznym pojazdem. Są to tak delikatne smaczki, które docenią bardziej dojrzali czytelnicy - szczególnie Ci urodzeni w latach 80'.

Benedict Wells w ciekawy i dość nietypowy sposób wykreował bardzo charakterystyczne postaci, które z jednej strony lubimy, z drugiej zaś mamy ochotę potrząsnąć. Autor skupił naszą uwagę przede wszystkim na perypetiach trzech postaci: Rauli Kantasa, Brennera oraz Charliego. Każdy z bohaterów ma swoje słabsze oraz mocniejsze strony, każdy posiadał historię, którą poznawaliśmy wraz z każdą kolejną stroną i każdy z nich tworzył tę powieść. 
Bardzo mi się podobało, że autor żadnego z zachowań postaci nie oceniał, dał nam wolny wybór w znalezieniu własnego stanowiska. Również interesującym zabiegiem było przyglądanie się z boku jak rodzi się pomiędzy nimi dość zaskakująca przyjaźń.



"Przez śmierć każdy musi przejść sam. Umieranie to doświadczenie najbardziej osobiste ze wszystkiego, co nas spotyka. Pokaż mi, jak umierasz, a powiem ci, kim byłeś. [...] Gdyby ktoś poświęcił się spisywaniu historii umierania tych, którzy odeszli, dowiedzielibyśmy się o życiu więcej niż z jakichkolwiek innych źródeł."

"Ucieczka z martwego życia" jest  po części powieścią o przemijaniu, ale też próbie znalezienia swojego miejsca na ziemi. Są w niej fragmenty wręcz dołujące, nieoczekiwane wątki, szalone zachowania głównych bohaterów, ale też książka posiada puentę, która sprawia, że szybko nie zapomnimy o tej powieści.

Moja ocena...

Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się przeczytać tę powieść. Sprawiła, że wielokrotnie zatrzymywałam się w poszczególnych fragmentach - mogłam przemyśleć kilka kwestii. Nie jest to łatwa książka, ale z pewnością bardziej dojrzali czytelnicy docenią zaskakującą treść zawartą w środku. Ode mnie ta książka dostaje mocne 8/10. Z całego serca polecam! A książka wędruje na specjalną półkę w mojej biblioteczce - nieprędko się z nią rozstanę :)

A za możliwość przeczytania i zrecenzowania chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Muza.

czerwca 18, 2018 No komentarze

Autor: C. Hesselholdt
Tytuł: "Vivan" 
Gatunek: obyczajowa
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: WAB
Ilość stron: 254
Tłumaczenie: Justyna Haber - Biały


Cześć kochani,
dziś chciałabym się z Wami podzielić opinią na temat bardzo szczególnej dla mnie powieści, która skradła moje serce. Dłużej nieprzedłużając, zapraszam do lektury :)


Krótko o treści...

Historia niezwykłej fotografki Vivian Meier, która pozostawiła po sobie dorobek 150 000 fotografii.

Tajemnicza, ekscentryczna, niezwykle utalentowana – tak w skrócie można opisać Vivian Maier, jedną z najciekawszych postaci fotografii XX wieku. Jej prace odkryto przez przypadek w 2007 roku, szybko obiegły Internet i od razu stały się sensacją w świecie sztuki. Na co dzień skryta i tajemnicza opiekunka do dzieci, o jej hobby nie wiedzieli nawet najbliżsi… Kim tak naprawdę była Vivian Maier? Dlaczego przez całe życie tworzyła anonimowo? Czy była świadoma swojego niezwykłego talentu?
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa WAB)

"Wspomnienia są duchami świadomości, słabym cieniem minionych wydarzeń, które pojawiają się człowieku."


Moja opinia...

"Vivian" C. Hesselholdt to dość niepozorna swoimi rozmiarami książeczka, wielkości wydań kieszonkowych, która zawiera w sobie przepiękną treść, która skradła moje serce od pierwszych stron, kiedy zagłębiłam się w zawartą w środku historię.

Autorka na bazie prawdziwych wydarzeń stworzyła powieść, którą czyta się z zapartym tchem. Można się wielokrotnie zatracić pomiędzy fikcją, a rzeczywistością. Bardzo często podczas czytania miałam wrażenie, że Vivian Maier żyje, jest wśród nas, nadal tworzy i łapie chwile poprzez fotografię.



Bardzo podobało mi się w tej pozycji to, że jest nieszablonowa. Jej konstrukcja oparta jest na wymiennej roli różnych bohaterów, a przez to, że autorka obrała w swojej książce szablon filmu dokumentalnego na kolejnych stronach przewijają się różne postaci, których wspomnienia składają się na całą historię. Napiszę więcej, tu nawet narrator jest bohaterem!
Nie znajdziemy tu również schematycznego podziału na rozdziały. To, co znajdziemy w środku, określiłabym raczej mianem szarpanych wspomnień poszczególnych osób, które z początku mogą wprowadzić w czytelnika w lekki chaos, jednak za czasem przyzwyczajamy się do specyficznej narracji, na którą zdecydowała się autorka.

C. Hesselholdt w bardzo umiejętny sposób dawkuje nam emocje i pozwala bardziej zrozumieć główną postać - Vivian Maier. Mimo, że zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z fikcją, to jednak autorka w fantastyczny sposób potrafi oddać charakter postaci: lekko zagubionej, wręcz introwertycznej, młodej kobiety, skonfliktowanej z rodziną, której pasja stanowiła główną siłę napędową. Wydaje mi się, że tylko osoba równie mocno kochająca fotografię, jest w stanie zrozumieć jej tok myślenia.

Dodatkowo muszę wręcz wspomnieć o samym wydaniu. Może i książka jest mała, to na pewno zwraca swoją uwagę detalami. Przepiękna czarna okładka z zamykającą się migawką, a nad nią złoty napis, w środku mamy skrzydełka oraz dużą czcionkę, która zdecydowanie sprzyja czytaniu.


I w tym miejscu muszę Wam się do czegoś przyznać. Dopiero dzięki tej książce usłyszałam o tej kobiecie. O silnej, młodej damie mającej fantastyczne oko do fotografii ulicznej tzw. streetphoto. Zaczęłam brnąć w temat jej postaci i stało się dla mnie oczywistym, iż w pełni rozumiem zachwyty nad jej dziełami. Z jednej strony jej fotografie są proste, bo i ludzie, których zatrzymała na filmowej kliszy, są prostymi postaciami, ale jednak z wielu jej zdjęć bije ogrom emocji. Polecam się zapoznać z całym jej dorobkiem fotograficznym!


Moja ocena...

Obok "Vivian" C. Hesselholdt nie sposób przejść obojętnie. Książka zaskakuje zawartą w środku treścią a poza tym okładka, z której bije prostota, jest tak bardzo wymowna - chyba najlepsza okłada jaką widziałam w tym roku. Ocena tej powieści to zdecydowane 10/10! Polecam z całego serca!



czerwca 11, 2018 No komentarze

Autor: Agata Czykierda - Grabowska
Tytuł: "Pierwszy raz" 
Gatunek: young adult
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 367

Cześć kochani,
dziś mam dla Was świeżutką opinię na temat powieści Agaty Czykierdy - Grabowskiej - "Pierwszy raz". Jeśli jesteście ciekawi, co autorka nam zgotowała w jej najnowszej powieści, to serdecznie zapraszam do lektury :)


Krótko o treści...


Kuba od zawsze kochał siostrę swojego najlepszego przyjaciela – niestety, bez wzajemności. Piękna i kompletnie nieświadoma jego uczuć Lena byłą zagadką, której nie potrafił rozwikłać.
A ona… poraniona i zatrzaśnięta w pancerzu obojętności, który budowała sobie przez lata, nie chce wpuszczać do swojego świata mężczyzn w obawie przed kolejną traumą. 
Pewnego dnia przewrotny los ponownie połączy ze sobą drogi tych dwojga.
W Kubie ze zdwojoną siłą odżywają dawne uczucia, a Lena zaczyna patrzeć na dawnego przyjaciela w sposób, którego sama nie rozumie. Rozpoczynają pełną namiętności grę, w której oboje udają, że łączy ich tylko przyjaźń. 
Czy można oddzielić pożądanie od miłości? 
Czy można uniknąć zranienia, gdy serce otwiera się pierwszy raz?


"Nienawiść jest łatwa, bezpieczna i nie potrzebuje podsycania. O miłość trzeba non stop walczyć, nawet jeśli w grę wchodzi miłość pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Ona z założenia powinna być bezwarunkowa, ale co, jeśli zostanie wystawiona na próbę?"

Moja opinia...

Twórczość Agaty Czykierdy - Grabowskiej jest mi niezmiernie bliska. Uwielbiam zarówno styl pisania autorki, ale także to, w jaki sposób prowadzi nas przez historię zawartą w danej jej powieści. Wszystko wydaje się takie proste, ładne i miłe... Bardzo często też jej powieści mają pierwiastek dodany w postaci jakiegoś problemu - czy to choroba, czy problemy emocjonalne danego człowieka.
I tak też jest w jej najnowszej powieści "Pierwszy raz".


Na pewno trzeba oddać autorce jedno. "Pierwszy raz" pochłania czytelnika do reszty od pierwszych stron. Akcja tej powieści jest tak stworzona, abyśmy ciągle czuli zaciekawienie i pewnego rodzaju niedosyt, mimowolnie wertując kolejne strony. Autorka bardzo powoli dawkuje nam wszelkiego rodzaju emocje. Mamy tu ich całą gamę: począwszy od smutku, rozżalenia, złości głównych postaci, a skończywszy na cudownej miłości czy też przyjaźni. Agata Czykierda - Grabowska ukazuje nam, że droga do określonego celu jakim jest odwzajemniona miłość niekiedy jest usłana sporą dawką przeszkód oraz przeciwności losu.

"Pierwszy raz" opiera się w zasadzie na dwóch głównych postaciach.
Lena - młoda dziewczyna, dość zwariowana, czasem wręcz roztrzepana, ale też dla niektórych jej zachowanie względem innych może być wręcz irytujące. W pewnym sensie mogłam w niej odnaleźć siebie. I kiedy z początku miałam momentami dość jej postępowania, tak z czasem zaczęłam sobie zdawać sprawę, że tak naprawdę będąc w jej wieku, podejście do mężczyzn oraz generalnie do otaczającego świata miałam zasadniczo podobne. Ten drobiazg do tego stopnia mnie zaskoczył, że złapałam się kilka razy na tym, iż śmiałam się sama do siebie w głowie.
Bardzo podobała mi się jej powolna przemiana psychologiczno - emocjonalna. Moim zdaniem zastosowanie takiego ujęcia było ogromną zaletą tej postaci i pokazało czytelnikowi, że nie zawsze warto zamykać się we własnych głowach oraz przykrych wspomnieniach, a do niektórych rzeczy trzeba wręcz emocjonalnie dojrzeć.
Z drugiej strony mamy Kubę - postać, która swoją stałością uczuć oraz taką ludzką dobrocią, totalnie mnie ujęła. Czy są jeszcze tacy mężczyźni na świecie? Wydaje mi się, że momentami poprzez wyidealizowany jego wizerunek, autorka popłynęła. Mężczyzna z pewnością stanowił kontrapunkt dla rozchwianej emocjonalnie Leny, ale też miał swoje za uszami, co na szczęście ukazywało go bardziej ludzkim.

Agata Czykierda - Grabowska w ciekawy sposób potrafiła na tle całej opowieści stworzyć historię miłości ukazanej z dwóch stron - z jej wszelkimi wadami i zaletami, a także potrafiła podjąć się tematyki nieodwzajemnionego uczucia. Pokazała nam jak miłość potrafi być wręcz destrukcyjna dla jednej ze stron. 

"Czas potrafi zmieniać ludzi i postrzeganie świata. Jest nawet w stanie zatrzeć złe wspomnienia i umożliwia spojrzenie na rzeczywistość pod zupełnie innym kątem."


Z walorów estetycznych muszę jednoznacznie stwierdzić, że książka Agaty Czykierdy - Grabowskiej "Pierwszy raz" ujmuje przepiękną okładką. W tym miejscu kieruję słowa do osoby ją projektującej. Dobra robota! Dawno nie widziałam tak romantycznej okładki, która w subtelny, acz nienachalny sposób potrafiłaby zachęcić oko do przeczytania zawartej w środku treści. Dziękuję :)

"Strach przez porzuceniem i zdradą sprawiał, że porażony nim człowiek do końca życia był sam. Budził się i zasypiał sam, a na końcu sam umierał. Taki człowiek kocha, ale nie umie tego okazać. Potrzebuje drugiego człowieka, ale nigdy nie prosi o pomoc. Boi się samotności, ale woli się w niej utopić, niż pozwolić drugiej osobie dostać się do swojego serca."

Moja ocena...

Długo zastanawiałam się jaką ocenę dać książce "Pierwszy raz". Miała kilka drobnych niedoskonałości, ale też czytało się ją w bardzo szybkim tempie. W środku znajdziemy lekko ckliwą, naiwną historię, która jednak potrafiła wzbudzić we mnie określone emocje: pojawiająca się złość, czasem niedowierzanie, ale też była radość i kibicowanie głównym postaciom. 
Myślę, że 7/10 będzie bardzo uczciwą ocenę i w sumie mogę Wam tę powieść polecić na jakiś letni wieczór :) Myślę, że zwłaszcza w wakacje może być świetną rozrywką dla niejednego czytelnika :)

A za możliwość przeczytania i zrecenzowania chciałabym podziękować Wydawnictwu Novae Res.

czerwca 07, 2018 No komentarze

Autor: Katarzyna B. Miszczuk
Tytuł: "Szeptucha" 
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: W. A. B.
Ilość stron: 415

Cześć kochani,
długo myślałam nad tym, czy podzielić się z Wami opinią na temat całej serii, czy wziąć na tapetę poszczególne tytuły. Z racji tego, że zwykle czytam kilka różnych książek na raz niekoniecznie z tego samego gatunku i nie wiem kiedy trafi w moje ręce "Noc kupały" czyli kolejny tom serii, stwierdziłam, że zrobię każdej pozycji osobną opinię :)
Zapraszam do czytania :)


Krótko o treści...

Gosława Brzózka, zwana Gosią, po ukończeniu medyny wybiera się do świętokrzyskiej wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia – kobieta nowoczesna, przyzwyczajona do życia w wielkim mieście – nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. W dodatku nie wierzy w te wszystkie słowiańskie zabobony. Bogowie nie istnieją, koniec, kropka!
Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie. Na Gosię czeka bowiem miłość. Czy jednak Mieszko, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?
Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans, a przede wszystkim – solidna dawka humoru!

Moja opinia...

Kasię Berenikę Miszczuk znam nie od dziś i jej styl pisania nie jest dla mnie żadną tajemnicą, więc kiedy wydawnictwo dało możliwość zrecenzowania całej serii, z chęcią ją przyjęłam i bardzo się ucieszyłam, ponieważ jestem ogromną fanką książek tej autorki, ale z "Kwiatem paproci" jakoś nigdy nie było mi po drodze :) 
Jednak prawdą też jest to, że nigdy nie byłam w stanie się przekonać do tej serii - przede wszystkim z jej tematyką - bóstwa słowiańskie nie do końca są mi bliskie, ale i opis jakoś niekoniecznie do mnie przemówił.

Przez kilka ostatnich lat żyłam w ogromnym błędzie! Powieść "Szeptucha" wprowadza nas do świata na pograniczu abstrakcji z fantastyką. Wyobraźcie sobie, że żyjąc w Polsce wykreowanej przez autorkę nasze życie zasadniczo się nie zmienia poza jednym małym drobiazgiem. Mamy w okół siebie telefony komórkowe, internet, ale zamiast prezydenta rządzi Polską (któryś z kolei) Mieszko. I niby nic w tym nie byłoby złego, gdyby nie drobny detal - ludzie nadal wierzą w bóstwa słowiańskie, a także między ludźmi "żyją" różne magiczne stwory... Czyż nie brzmi to fantastycznie?
Z całego serce zostałam złapana w sidła autorki. Jej świat przedstawiony jest fantastyczny, a zarazem pomysł taki prosty...


Autorka z każdą kolejną stroną wprowadza nas w co raz bardziej baśniowy i zawiły świat magicznych stworów, w której to wędrówce towarzyszymy głównej bohaterce - Gosławie - studentce medycyny, która przymusowo musi zrobić praktyki u szeptuchy. Powiem jedno: Gośka jest fantastyczna i strasznie podobna do mnie - przede wszystkim czuję z nią nić porozumienia w kwestii kleszczowej :) Uwielbiam jej poczucie humoru, sarkazm i ogólne zdystansowanie do świata. Do tego perypetie z Mieszkiem i Szpetuchą są przeurocze. Gośkę bardzo polubiłam, ale tytułowa Szpetucha ujęła mnie od pierwszych stron. Śmiałam się w głos, gdy tylko pojawiała się ta "schorowana" kobiecinka :) Serio. Jeśli się zastanawiacie, to przeczytajcie tę powieść choćby ze względu na Babę Jagę :)


Bardzo mi się w tej książce podobało powolne rozgrywanie akcji, której punkt kulminacyjny pojawił się pod koniec powieści, jak również pojawiające się co rusz kolejne tajemnice. Książka wzbudza tak skrajne emocje, że aż miło się czytało. Począwszy od salw śmiechu, przez lekki dreszczyk grozy, a kończąc na ciekawości i pytaniu, które pojawiało się co chwilę z tyłu głowy "co będzie dalej?". Autorka fanatycznie oddała charakter wykreowanej historii i przyznam się szczerze, że kompletnie się nie spodziewałam takiej treści w środku. Katarzyna Berenika Miszczuk umiejętnie i w inteligentny sposób przekazuje nam - czytelnikom - wszelkiego rodzaju zabobony, tradycje dość specyficznych świąt, a także informacje na temat magicznych postaci, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia!

Warto też wspomnieć o waloru estetycznym i technicznym samego wydania "Szeptuchy". Książka została wydana w sposób perfekcyjny. Warkoczyk dziewczyny przewiązany czerwoną wstążką urzeka, do tego wartość dodana na samej okładce w postaci specjalnych wytłoczeń, a na jej wewnętrznej stronie ręczne zapiski - czyżby tytułowej szeptuchy? :)

Koniec końców okazało się, że fantastyka oparta na polskich wierzeniach, w wydaniu Katarzyny Bereniki Miszczuk zdecydowanie do mnie przemówiła. Już wkrótce się z pewnością wezmę za "Noc kupały" :)

Moja ocena...

Ocenić mogę tę powieść na bardzo mocne 8/10. Postaci są wyraziste, fabuła intrygująca a sam pomysł na książkę odświeżony i zdecydowanie odkrywczy. Nie spotkałam się dotychczas z takimi podejściem do tematu fantastyki. Zdecydowanie polecam!

A za możliwość przeczytania i zrecenzowania, chciałabym podziękować Wydawnictwu WAB.


czerwca 04, 2018 No komentarze
Newer Posts
Older Posts

Wyzwanie obieżyświata

Pod tym linkiem znajduje się więcej informacji na temat wyzwania czytelniczego, jakie sobie narzuciłam w 2019r.
Pewnie przejdzie ono również na 2020r., ale mimo wszystko zachęcam do zajrzenia na stronę :)

W I Ę C E J

Zajrzało tu już...

About me

About Me

Cześć!
Witaj w moim małym miejscu.
Serdecznie zapraszam cię do mojego świata, gdzie królują książki i filmy.
Zrób sobie herbatkę lub kawkę, złap za ciepły kocyk i spędź miło czas :)

Kasia, @czytamiogladam_pl

Instagram

Labels

10/10 2/10 3/10 4/10 5/10 6/10 7/10 8/10 9/10 film książka

Blog Archive

  • ►  2021 (1)
    • ►  września (1)
  • ►  2019 (33)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ▼  2018 (97)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (7)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (7)
    • ▼  czerwca (6)
      • #139 Przeklęci święci | M. Stiefvater
      • #138 King | T. M. Frazer
      • #137 Ucieczka z martwego życia | B. Wells
      • #136 Vivian | C. Hesselholdt
      • #135 Pierwszy raz - A. Czykierda - Grabowska
      • #134 Szeptucha | K. B. Miszczuk
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2017 (99)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (10)
    • ►  października (11)
    • ►  września (11)
    • ►  sierpnia (13)
    • ►  lipca (15)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (8)
    • ►  marca (2)

Created with by ThemeXpose