#84 Wszystko razem | Ann Brasheres
Tytuł: "Wszystko razem"
Gatunek: young adult
Rok wydania: 2017
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Ya!
Ilość stron: 318
Cześć kochani,
Zacznę dziś dość nietypowo od pytania. Czy kiedykolwiek czytaliście serię o wędrujących jeansach? Ann Brasheres stworzyła świetną powieść dla nastolatków nie tylko o przyjaźni. W tym roku powróciła z nową powieścią "Wszystko razem" i jeśli chcecie się dowiedzieć, czy jest równie dobra jak poprzednia seria, to zapraszam do lektury mojej opinii :)
Od dziecka Sashę i Ray'a łączyło zdecydowanie za wiele: czytali te same książki, korzystali z tej samej łazienki a nawet... spali w jednym łóżku. A nawet ich połączył fakt, że tak na prawdę nigdy się nie poznali.
Jednak losy zarówno Sashy i Ray'a jak i ich rodzeństwa w końcu splotą się w taki sposób, którego żadne z nich nie przewidziało...
Krótko o treści...
Od dziecka Sashę i Ray'a łączyło zdecydowanie za wiele: czytali te same książki, korzystali z tej samej łazienki a nawet... spali w jednym łóżku. A nawet ich połączył fakt, że tak na prawdę nigdy się nie poznali.
Jednak losy zarówno Sashy i Ray'a jak i ich rodzeństwa w końcu splotą się w taki sposób, którego żadne z nich nie przewidziało...
"Nadzieja zwodzi ludzi, których najbardziej kochamy. Jest groźniejsza niż szybkie samochody i wściekłe psy."
Moja opinia...
Wiecie co? Mam niesamowity problem z tą książką. Z jednej strony mamy przed sobą ciekawie skonstruowaną pozycję. Z drugiej zaś chaos sytuacyjny, jak i niezbyt wartka akcja może nas od jej czytania nieźle odtrącić. Ja właśnie przez pierwszą część książki "Wszystko razem" nie wiedziałam co myśleć. Czytałam, ale wielokrotnie napadały mnie myśli: "po co się tak męczyć?", "tu się w zasadzie nic nie dzieje" i niestety te myśli towarzyszyły mi w zasadzie do końca lektury.
Problem z Ann Brasheres nie polega na jej złym stylu pisania, czy złym nakreśleniu bohaterów. W obu przypadkach nie mogę jej nic zarzucić. Jednakże akcja prowadzona w tej powieści doprowadzała mnie szewskiej pasji. Nie przepadam za książkami, które mają zawiązaną subtelną nić sytuacyjną i która nijak się ma do wydarzeń dziejących się w danej pozycji.
"Nie można zaprzeczyć istnienia cierpienia ani go uniknąć. Trzeba je zaakceptować."
Nie dość, że jest problem z brakiem wątku przewodniego, to od samego początku nie do końca byłam w stanie pojąć relacji panujących w tej rodzinie, a w zasadzie w kilku rodzinach. Ten z tym ma tyle dzieci, ale dziewczyna już nie jest jego córką, bo jej matka była w związku małżeńskim z kimś innym... Ech, przekombinowane. W zasadzie, do samego końca nie wiedziałam tak naprawdę, kto jest czyim bratem. Niby jest to wyjaśnione na samym początku, ale i tak nie do końca wiedziałam jakie panują między nimi relacje.
Inną kwestią, która wpłynęła na mój lekko negatywny odbiór była mnogość bohaterów, którzy musieli unieść ciężar fabuły, a co nie zawsze się sprawdza. Rozumiem, że autorka lubi taki styl prowadzenia narracji: brak głównej postaci, lubi rozdrabniać się w zasadzie na drobne... Ale wydaje mi się, że w tym przypadku to nie do końca wypaliło. Osobiście nie poczułam nici sympatii i przywiązania z żadną z postaci, co jest niejako rzadkością. Zwykle mniej lub bardziej ktoś zwraca swoją uwagę, a w tym przypadku czuję pod tym względem ogromne rozczarowanie.
Ale co ważne, należy też zauważyć plusy w tej książce, a są takie, uwierzcie mi :)
Główny wątek stanowią relacje pomiędzy bohaterami, ich rodzicami i na tym właśnie skupia swoją uwagę autorka. Pokazuje, że rozwody, waśnie czy kłótnie potrafią zniweczyć życie rodzinne i być zadrą na psychice dzieci, które całe życie będą patrzyć pod kątem posprzeczanych rodziców.
"Rzecz polega na tym, żeby związać się z kimś, kogo się kocha, i pozostać z nim, bez względu na to, co się wydarzy za dziesięć, dwadzieścia czy sto lat, ponieważ tworzy się z nim rodzinę, ponieważ właśnie tym jest małżeństwo i ponieważ złożyło się ślubną przysięgę."
Ciekawym zabiegiem była prowadzona narracja z kilku punktów widzenia różnych postaci. Mogliśmy zauważyć jakie problemy posiadają młodzi ludzie w relacjach typowo międzyludzkich, a także jak sobie radzą z trudną sytuacją rodzinną. W dzisiejszych czasach jest co raz więcej rodzin porozbijanych, gdzie dzieciaki muszą jakoś sobie z napiętą sytuacją poradzić i ta książka przede wszystkim nakreśla właśnie ten problem.
Z pewnością "Wszystko razem" nie jest zwykłą młodzieżówką nastawioną na lekki oraz przyjemny odbiór z wątkiem romantycznym w tle. Moim zdaniem bardzo ciężko jest pisać książki o uczuciach i relacjach z bliskimi. Pozycja ta może być ciekawą alternatywą dla kogoś, kto właśnie poszukuje książki, która w nietypowy sposób ukaże wyżej wymienione problemy.
Moja ocena...
"Wszystko razem" nie znajdzie się na liście moich ulubionych pozycji, ale być może znajdzie grono odbiorców, którym się ta książka spodoba. Dla mnie była zbyt chaotyczna i to przede wszystkim z niej zapamiętam. Moja ocena? 6/10.
"Nie bój się bólu. Nie unikaj doświadczania go na różne sposoby. Nie przehandluj swojego szczęścia. Pozwól, by z cierpienia narodziła się radość."
A za możliwość przeczytania i zrecenzowania chciałabym podziękować Wydawnictwu YA!
0 komentarze