#127 Emigrantki | J. Y. K. Lee
Tytuł: "Emigrantki"
Gatunek: obyczajowa
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 440
Tłumaczenie: Dorota Malina
A za możliwość przeczytania i zrecenzowania chciałabym podziękować Wydawnictwu Literackiemu.
Tłumaczenie: Dorota Malina
Cześć kochani,
przychodzę dziś z książką, która oczarowała mnie od momentu kiedy zaczęłam ją czytać. Omawia trudną tematykę, która również jest "na czasie", ale też potraktowałabym tę pozycję jako książkę z gatunku tych wymagających głębszego przemyślenia i krótkiej refleksji po lekturze. To co, zaczynamy?
przychodzę dziś z książką, która oczarowała mnie od momentu kiedy zaczęłam ją czytać. Omawia trudną tematykę, która również jest "na czasie", ale też potraktowałabym tę pozycję jako książkę z gatunku tych wymagających głębszego przemyślenia i krótkiej refleksji po lekturze. To co, zaczynamy?
" dlaczego każdy tak mocno tkwi w swoim życiu i zastanawia się, co myślą o nim inni, podczas gdy w rzeczywistości nikt nie zaprząta sobie nim głowy. Zwykle o sobie myślisz tylko ty sam. Ewentualnie jeszcze twoja matka."
Krótko o treści...
Trzy Amerykanki mieszkają z dala od ojczyzny w wielokulturowym Hongkongu. Ich rzeczywistość najlepiej opisują słowa – emigracja, wyobcowanie, samotność. Z pozoru niczym nie związane, obce sobie osoby złączy splot nieprzewidzianych zdarzeń.
Mercy skończyła niedawno studia na uniwersytecie i szuka pomysłu na życie. Hilary żyje w dobrobycie, zajmuje się domem, lecz wszystkie jej myśli pochłania pragnienie dziecka, które może ocalić rozpadające się małżeństwo. Z kolei Margaret, do niedawna szczęśliwa matka trójki dzieci, próbuje pogodzić się z niewyobrażalną stratą. Każda z kobiet walczy z własnymi demonami, a ich spotkanie odmieni wszystko.
Mercy skończyła niedawno studia na uniwersytecie i szuka pomysłu na życie. Hilary żyje w dobrobycie, zajmuje się domem, lecz wszystkie jej myśli pochłania pragnienie dziecka, które może ocalić rozpadające się małżeństwo. Z kolei Margaret, do niedawna szczęśliwa matka trójki dzieci, próbuje pogodzić się z niewyobrażalną stratą. Każda z kobiet walczy z własnymi demonami, a ich spotkanie odmieni wszystko.
Moja opinia...
Z autorką Janice Y. K. Lee jest to moje pierwsze spotkanie, ale odnoszę wrażenie, że jeszcze kiedyś po jej twórczość sięgnę. Ma bardzo ciekawy styl pisania, z którym wcześniej się nie spotkałam. Czułam się trochę tak, jakby jakaś dawno niewidziana przyjaciółka spotkała się ze mną na ploteczkach i opowiadała przy dobrej kawie, co słychać u jej najbliższych albo jakbyśmy trafiły do kina na świetny film.
Zdecydowanie podczas lektury narrator stał z boku całej historii. Bardziej relacjonował to, co się działo, aniżeli wgłębiał się w przeżycia wewnętrzne bohaterów. Starał się wszelki osąd pozostawić nam, czytelnikom - co było bardzo zaskakującym i jednocześnie interesującym doznaniem.
Zdecydowanie podczas lektury narrator stał z boku całej historii. Bardziej relacjonował to, co się działo, aniżeli wgłębiał się w przeżycia wewnętrzne bohaterów. Starał się wszelki osąd pozostawić nam, czytelnikom - co było bardzo zaskakującym i jednocześnie interesującym doznaniem.
Osobiście uwielbiam książki, których akcja rozgrywa się na Dalekim Wschodzie. Czy czytałam książkę Chelsea Haywood("Biała gejsza), czy naszego rodzimego Marcina Bruczkowskiego("Bezsenność w Tokio"), za każdym razem wyczuwałam w nich pewnego rodzaju wyalienowanie, samotność, momentami bezradność. Te emocje są w nich bardzo intensywne - doznania izolacji, zamknięcia we własnych umysłach... W najnowszej powieści "Emigrantki" Janice Y. K. Lee również można wyczuć takie, niekiedy wręcz dołujących, uczucie.
"Czy można do końca życia czuć gniew? Pewnie tak, ale ostatecznie to nigdy nie jest dla ciebie dobre. Kiedy odebrano ci wszystko, co uważałaś za swoje, a życie osunęło ci się spod nóg i musiałaś zacząć od zera, mogłaś odkryć, kim tak naprawdę jesteś. Mogłaś stanąć twarzą w twarz z ciemną, niewzruszoną ścianą prawdy o sobie. A to być może najbardziej przerażająca ze wszystkich myśli."
Autorka skupia naszą uwagę na historii trzech kobiet, które z różnych powodów trafiły do Hongkongu. Mercy, Margaret i Hilary są motorem napędowym całej powieści. To w okół nich głównie skupiamy naszą uwagę i powoli poznajemy ich losy, które w pewnym sensie się splatają w jedną całość. Każda z nich jest inna i dzięki temu widzimy różnice w postępowaniu, w problemach z jakimi muszą sobie poradzić: na tle emocjonalnym, przeżyć wewnętrznych a także wśród najbliższego otoczenia.
Janice Y. K. Lee w bardzo ciekawy sposób ujęła w tej powieści tematykę "emigracji" - treść jakże współczesna co bardzo interesująca. Szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, że emigracja ma miejsce nie tylko w obrębie Europy czy też naszej ojczyzny, ale tak naprawdę jest to problem ogólnoświatowy, z osobistą tragedią pojedynczych jednostek i nie ma znaczenia czy emigrujemy za pieniądzem czy też szukając nowego miejsca na ziemi, gdzie panuje względny spokój. Autorka potrafiła zauważyć, że nawet w krajach, w których ludzie żyją na wysokim poziomie, również ma miejsce emigracja, która niesie za sobą konsekwencje - z jednej strony wyalienowanie na tle społecznym, z drugiej zaś może doprowadzić do pewnego rozluźnienia relacji pomiędzy najbliższymi, która doprowadza do zdrady, braku empatii czy pogubienia się w obcym świecie.
Bardzo podobało mi się w tej powieści, że autorka ukazała trzy punkty widzenia, w postaci odrębnych historii, dzięki czemu można wczuć się w emocje poszczególnych bohaterek.
Również na uwagę zasługuje, że Janice Y. K. Lee nie koloruje rzeczywistości. W "Emigrantkach" jest ona dość brutalna, momentami wręcz dołująca, jednakże bardzo się cieszę, że autorka na siłę nie próbowała stworzyć nam iluzorycznego świata, który z pewnością byłby piękny, ale mijał się z prawdziwym życiem.
Bardzo fajnym zabiegiem było również powolne odkrywanie połączeń - fragmentów z życia każdego wątku, które z czasem układały się w jedną całość.
"Czy rzeczywiście człowiek zawsze kończy wśród ludzi takich jak on sam? Na studiach wszystko jest takie idealistyczne, wydaje ci się, że możesz zostać kim chcesz i przyjaźnić się z kim chcesz tylko dlatego, że oboje lubicie francuskie filmy albo gotowanie. W końcu jednak zdajesz sobie sprawę, że to nietrwałe więzi, które łatwo zrywają się pod ciężarem codziennych stresów."
Nie jest to łatwa książka, trzeba się momentami mocniej skupić, aby zrozumieć jej sens lub aby nic nam nie umknęło podczas czytania, ale właśnie dlatego uważam, że jest warta spędzenia nad nią dłuższej chwili.
Dla kogo?
Z pewnością dla fanów powieści, których akcja toczy się w krajach na Dalekim Wschodzie, ale nie tylko. Myślę, że również spodoba się osobom, którym tematyka emigracji jest bliska i muszą z nią na co dzień walczyć. Również osoby, które szukają książek, gdzie ważnym czynnikiem jest życie jednostki w świecie i próba uporania się ze stratą, znajdą w tej powieści idealny przykład na powyższe aspekty."Człowiek myśli, że jedno konkretne zdarzenie, jeden cud sprawi, że jego życie stanie się lepsze, ale tak naprawdę twoje życie się poprawi tylko wtedy, jeśli dasz mu szansę. Musisz mu na to pozwolić.
Moja ocena...
Książka "Emigrantki" Janice Y. K. Lee zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Już po przeczytaniu pierwszych pięćdziesięciu stron czułam, że z "tej mąki będzie chleb". Bardzo podobały mi się płynne przejścia pomiędzy wątkami poszczególnych postaci oraz niejednoznaczne zakończenie. Dałabym maksymalną notę, ale niestety zabrakło naprawdę niewiele. Malutki minusik muszę odebrać za lekki niedosyt w postaci zbyt małej ilości Hongkongu w tej pozycji, a nazbyt dużemu skupieniu się na losach samych emigrantek wśród pozostałych ekspatów, dlatego ocena będzie 9/10. Mimo to, bardzo polecam! Książka jest naprawdę warta uwagi :)A za możliwość przeczytania i zrecenzowania chciałabym podziękować Wydawnictwu Literackiemu.
0 komentarze