#128 Niedobry pasterz | P. Borkowski
Tytuł: "Niedobry pasterz"
Gatunek: kryminał
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ilość stron: 485
W podolsztyńskim lesie zostaje brutalnie zamordowana piętnastolatka. Ślady na ciele oraz ubraniach wskazują, że morderca był bezwzględny.
Kiedy w kilka dni po odnalezieniu zwłok okoliczny pijak przyznaje się do winy, sprawa wydaje się zamknięta. Do momentu, gdy na komisariat przychodzi ksiądz miejscowej parafii i oznajmia, że to on zabił dziewczynę.
Presja mediów i społeczeństwa, by znaleźć mordercę, jest na tyle duża, że policja zwraca się do psychologa Zygmunta Rozłuckiego, który podejmuje śledztwo dopiero wtedy, kiedy do Olsztyna przybywa jego dawna miłość – żądna władzy dziennikarka Janczewska.
Działając w duecie, przysporzą sobie wielu wrogów, a ich własne życia znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Czwarta Strona)
Zanim przejdę do meritum sprawy - czyli recenzji tejże powieści - muszę Wam w tym miejscu nadmienić, że co raz częściej przekonuję się do polskich kryminałów, w których autorzy potrafią trzymać czytelnika w napięciu aż do ostatnich stron.
Tak też miało miejsce w najnowszej powieści Przemysława Borkowskiego "Niedobry pasterz". W najśmielszych snach nie sądziłabym, iż po przeczytaniu raptem 50 stron będę się zachwycać daną książką, a w tym przypadku właśnie to miało miejsce. Napiszę więcej, te pierwsze pięćdziesiąt stron, sprawiło, że książkę pochłonęłam w zatrważającym tempie, jednocześnie mogąc się delektować lekturą na wysokim poziomie.
Cześć kochani,
dziś przychodzę do Was z opinią na temat książki, która dokładnie dziś ma swoją premierę :) Fajnie? No pewnie, że fajnie. To zaczynamy :)
dziś przychodzę do Was z opinią na temat książki, która dokładnie dziś ma swoją premierę :) Fajnie? No pewnie, że fajnie. To zaczynamy :)
Krótko o treści...
W podolsztyńskim lesie zostaje brutalnie zamordowana piętnastolatka. Ślady na ciele oraz ubraniach wskazują, że morderca był bezwzględny.
Kiedy w kilka dni po odnalezieniu zwłok okoliczny pijak przyznaje się do winy, sprawa wydaje się zamknięta. Do momentu, gdy na komisariat przychodzi ksiądz miejscowej parafii i oznajmia, że to on zabił dziewczynę.
Presja mediów i społeczeństwa, by znaleźć mordercę, jest na tyle duża, że policja zwraca się do psychologa Zygmunta Rozłuckiego, który podejmuje śledztwo dopiero wtedy, kiedy do Olsztyna przybywa jego dawna miłość – żądna władzy dziennikarka Janczewska.
Działając w duecie, przysporzą sobie wielu wrogów, a ich własne życia znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
(opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Czwarta Strona)
Moja opinia...
Zanim przejdę do meritum sprawy - czyli recenzji tejże powieści - muszę Wam w tym miejscu nadmienić, że co raz częściej przekonuję się do polskich kryminałów, w których autorzy potrafią trzymać czytelnika w napięciu aż do ostatnich stron.
"Wódka jest jak życie. Niby wiadomo, że się kiedyś skończy, ale jak przychodzi co do czego, zawsze jest to nieprzyjemne zaskoczenie."
Tak też miało miejsce w najnowszej powieści Przemysława Borkowskiego "Niedobry pasterz". W najśmielszych snach nie sądziłabym, iż po przeczytaniu raptem 50 stron będę się zachwycać daną książką, a w tym przypadku właśnie to miało miejsce. Napiszę więcej, te pierwsze pięćdziesiąt stron, sprawiło, że książkę pochłonęłam w zatrważającym tempie, jednocześnie mogąc się delektować lekturą na wysokim poziomie.
Muszę w tym miejscu nadmienić, że "Niedobry pasterz" jest drugą częścią cyklu o Zygmuncie Rozłuckim, ale co najlepsze jest w tej serii to fakt, że nie trzeba koniecznie czytać całości od początku, bowiem nie ma szans, aby się pogubić. Autor umiejętnie dozuje nam informacje i możemy się jedynie domyślać, co łączyło wcześniej postaci odgrywające kluczowe role.
Narracja w "Niedobrym pasterzu" jest to typowa trzecioosobowa, ale nastawiona na losy jednego bohatera - w tym przypadku... tak nie pomyliliście się - Zygmunta Rozłuckiego. Wchodzimy w jego głowę, doświadczamy wszelkich emocji jakie nimi targały podczas śledztwa oraz staramy się zrozumieć tego, bądź co bądź, pogubionego człowieka, który w powolnym tempie rozbija się na kawałki depresji, czy stracie sensu życia. Zygmunt jest postacią złożoną, którą albo się uwielbia albo szczerze znienawidzi. Mi się on bardzo spodobał. Szczególnie jego zaciętość i dążenie do wyjaśnienia sprawy. Nie poddawał się nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji.
Oprócz Zygmunta Rozłuckiego muszę tu wspomnieć o postaciach, które się w znaczny sposób wyróżniły w tej pozycji. Przede wszystkim dziennikarka - Karolina Janczewska. Dość bezwzględna, idąca po trupach kobieta. Domyślam się jedynie, że mieli oboje - wraz z Zygmuntem - w przeszłości pewne zaszłości natury emocjonalnej, które chyba nie do końca zostały wyjaśnione. Odnosiłam wielokrotnie wrażenie, że szczególnie nasz Zygmunt nie jest w stanie zamknąć ten rozdział w swojej psychice i był podatny na wszelkiego rodzaju porażki.
Drugą postacią, którą strasznie polubiłam za cięty język oraz humor był podkomisarz Rafał Sądecki. Powiem więcej, była to chyba najciekawsza postać w tej powieści, choć pojawiała się epizodycznie - zwykle kiedy Rozłucki miał problemy. Podkomisarz ukazany został jako typowy policjant z dochodzeniówki, ale co ważne autor nie rozminął się z prawdą. Oni właśnie tacy są - lekko irytujący z czarnym humorem, dlatego też należy już na koniec wspomnieć o szalenie inteligentnej Weronice Janczewskiej, której docinki w kierunku Rozłuckiego niekiedy sprowadzały uśmiech na mojej buzi. Weronika jest postacią posiadającą ogromny potencjał i jestem ciekawa czy autor zdecyduje się na kolejną powieść z tej serii i czy Weronika odegra większą rolę.
"Zbrodnia często bierze się z nieszczęścia, choć to jej przecież nie usprawiedliwia. Człowiek, który jej dokonuje, przekazuje tylko pałeczkę dalej. Zbrodnia rodzi zbrodnię, a nieszczęście sprowadza nieszczęście. Zamknięty krąg krzywdy i przemocy."
Ogromną zaletą tej powieści jest dbanie o szczegóły, na których większość pisarzy jest w stanie popłynąć. Żeby nie być gołosłowną podam w tym miejscu pewien przykład. Za każdym razem kiedy główny bohater spożywał alkohol z wyższej półki, autor w bardzo ciekawy sposób opisywał smaki, które wyczuwałam na moich kubkach smakowych. To było zaskakujące uczucie, ale dzięki temu mogłam się dowiedzieć wielu przydatnych informacji odnośnie whiskey.
Bardzo mi się podobało to, że w swojej najnowszej powieści Przemysław Borkowski potrafił oddać charakter miejsca i sytuacji rodem z lepszych skandynawskich kryminałów. Dało się przez całą powieść wyczuć skupienie, w pewnym sensie lekkie osamotnienie głównego bohatera a jednocześnie w bardzo ciekawy sposób opisane dochodzenie do sprawcy morderstwa.
I uwierzcie mi, do samego końca nie będziecie w stanie nawet przez chwilę domyślić się kto tak naprawdę zawinił i zabił 15-latkę, przez co tym bardziej zakończenie wbije w fotel.
"Ludzkie słowa i czyny bywają wieloznaczne i nigdy nie możemy być pewni, czy znaczenie, jakie im przypisujemy, nie bierze się z filtra, jaki nakłada na nie nasz własny umysł."
Moja ocena...
"Niedobry pasterz" nie jest typowym kryminałem, bowiem znajdziemy tu również elementy psychologiczne, które dają wytchnienie głównemu wątkowi - poszukiwaniu zabójcy. Bardzo podobał mi się styl pisania autora i wydaje mi się, że książka może się spodobać niejednej osobie zaczytującej się w skandynawskich kryminałach. Ode mnie ta książka dostaje 9/10 i zapewne wkrótce zabiorę się za pierwszy tom tej serii, bo niewątpliwie Przemysław Borkowski mnie zaintrygował całą serią :)
A za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania "Niedobrego pasterza" chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Czwarta Strona.
0 komentarze