#157 Wszystkie dobre rzeczy | C. Fisher
Gatunek: dramat/obyczaj
Rok wydania: 2018
Wydawnictwo: Czarna owca
Ilość stron: 376
Tłumaczenie: Nina Dzierżawska
Cześć moi drodzy,
w dziś postanowiłam dokonać opinii książki, którą po pierwsze dość długo mi się czytało, a po drugie musiała swoje odczekać aż poukładałam swoje myśli na jej temat, a mam tu na myśli pozycję "Wszystkie dobre rzeczy" C. Fisher. Serdecznie zapraszam do lektury :)
w dziś postanowiłam dokonać opinii książki, którą po pierwsze dość długo mi się czytało, a po drugie musiała swoje odczekać aż poukładałam swoje myśli na jej temat, a mam tu na myśli pozycję "Wszystkie dobre rzeczy" C. Fisher. Serdecznie zapraszam do lektury :)
Krótko o treści...
"Dwudziestojednoletnia Beth jest w więzieniu. Zrobiła coś tak złego, że nie zasługuje na to, by jeszcze kiedykolwiek poczuć się dobrze.
Jednak jej terapeutka, Erika, nie zamierza spisywać Beth na straty. Prosi dziewczynę o sporządzenie listy wszystkich dobrych rzeczy w jej życiu. Skazana zaczyna odtwarzać swoją historię, począwszy od wspólnego milczenia z Przybranym Tatą Nr 1, przez flirtowanie w kinie w środy z Orange, aż po moment, kiedy pierwszy raz poczuła zapach główki swojego dziecka. Ale pod koniec historii Beth musi skonfrontować się z tą złą rzeczą, którą zrobiła…
Jaka prawda kryje się za zbrodnią, której się dopuściła? I czy każdy, nawet najbardziej zły człowiek, zasługuje na szansę, by się zmienić?"
Moja opinia...
"Wszystkie dobre rzeczy" autorstwa C. Fisher w żadnym wypadku nie jest pozycją łatwą i przyjemną. Po pierwsze czyta się ją naprawdę ciężko nie tylko ze względu na tematykę, ale też sposób przekazania emocji i treści.
W zasadzie od samego początku czujemy z tyłu głowy, że wydarzy się coś niezbyt przyjemnego, ale żeby dojść do sceny kulminacyjnej, musimy po prostu przebrnąć wraz ze wspomnieniami głównej bohaterki, a te do najprzyjemniejszych nie należą.
W zasadzie od samego początku czujemy z tyłu głowy, że wydarzy się coś niezbyt przyjemnego, ale żeby dojść do sceny kulminacyjnej, musimy po prostu przebrnąć wraz ze wspomnieniami głównej bohaterki, a te do najprzyjemniejszych nie należą.
Nie będę ukrywać, że do przeczytania tej powieści bardzo zachęcił mnie opis. Dość niejednoznaczny, wskakujący na problemy jednostki. Domyślałam się też, że duży nacisk będzie podczas próby odnalezienia źródła problemów jej decyzji, postępowania oraz pokonania demonów przeszłości.
I rzeczywiście, pod tym względem książka absolutnie mnie nie zawiodła. Wręcz przebiła moje oczekiwania, ale...
"Bycie człowiekiem to nie tylko połączenie z innymi ludźmi; to także łączenie człowieka, którym jest się teraz, z tymi, którymi kiedyś się było."
Mimo wszystko najsłabszym ogniwem w pozycji "Wszystkie dobre rzeczy" była niestety główna postać. Mimo, że była młodą dziewczyną, kiedy wydarzyły się wszelkie okropności, to jednak odniosłam wielokrotnie wrażenie, jakby owo życiowe pogubienie było dla niej jedynie wygodną wymówką. Ilość popełnianych błędów oraz podejmowanych decyzji sprawiało, że niejednokrotnie miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Nikt aż tak się w życiu nie zachowuje. Odnoszę wrażenie, jakby autorka stworzyła zlepek sytuacji od różnych osób, po czym stwierdziła, że zrobi z tego wszystkiego jedną postać - totalnie nieogarniętą życiowo i emocjonalnie, usadawiając ją dodatkowo w głębokiej patologii. Nie zrozumiałam do końca wielu jej decyzji, które wynikały z braku prośby o pomoc drugiej osoby. Wiem, że ja bym w życiu inaczej postąpiła. Wiem też, że bardzo ciężko jest poprosić kogoś o pomoc, ponieważ strach przed odrzuceniem może być paraliżujący. Domyślam się jedynie, że jej zachowanie i postępowanie wynikało nie tylko z potrzeby znalezienia w sobie odwagi względem drugiego człowieka, ale bardziej z braku odpowiedniej osoby obok, która by nią pokierowała.
"Ludzie mają szósty zmysł, ale nie wyczuwają nim duchów ani niczego takiego, tylko szczęście. Kiedy jesteś smutny, zły, wściekły, itp., oni to czują i to ich odstrasza. Kiedy jesteś szczęśliwy - to zupełnie inna rozmowa. Wzrok zatrzymuje się na tobie odrobinę dłużej, a ponieważ ty dobrze się czujesz, to się do nich uśmiechasz, oni szeroko otwierają oczy i, jeśli masz szczęście, odpowiadają uśmiechem. [...] Wyczuwają po prostu, że jest w tobie więcej miłości, niż potrafić zużyć."
Jest to z pewnością pozycja niejednolita, skłaniająca nas do refleksji oraz dyskusji na temat postępowania głównej bohaterki, a jednocześnie ukazująca jak można w prosty sposób stoczyć się na przysłowiowe dno, od którego bardzo ciężko jest się odbić.
Na pewno ważną rzeczą jaką należy wspomnieć, jest fakt, że "Wszystkie dobre rzeczy" są debiutem C. Fisher i przez to na kilka elementów można przymknąć oko. Jeśli popracuje nad kształtowaniem charakteru postaci, to z pewnością znajdzie swoich czytelników.
Na uwagę jeszcze zasługuje oprawa graficzna tej powieści. Dawno nie widziałam tak przejmującego a zarazem prostego przekazu stworzonego na okładce. Szczerze gratuluję pomysłu i nieszablonowego podejścia do tematu - z tyłu nie znajdziemy zwyczajowego opisu, a raczej odniesiemy wrażenie, jakbyśmy czytali czyjś pamiętnik.
Moja ocena...
Biorąc pod uwagę zachowanie głównej postaci, tematykę jaką sobie narzuciła autorka oraz fakt, że jest to jej debiut literacki, moją oceną będzie 7/10. Jeśli ktoś lubi książki skupione na zachowaniu jednostki w świecie oraz jej postępowaniu i jednoczesnej analizie, to z pewnością odnajdą się w tej powieści.
A za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania chciałabym podziękować Wydawnictwu Czarna Owca.
0 komentarze