#59 Królewska Talia | Marcin Mortka
Tytuł: "Królewska Talia"
Gatunek: fantasy
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 512
Cześć kochani,
ostatnio miałam bardzo ciekawą przygodę czytelniczą, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zielona Sowa, zaczytać się w twórczości pana Marcina Mortki, który rzuca nas w świat głębokiej fantasy rodem z książek Tolkiena. Czy była to udana przygoda? Zapraszam do przeczytania poniższej opinii :)
ostatnio miałam bardzo ciekawą przygodę czytelniczą, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zielona Sowa, zaczytać się w twórczości pana Marcina Mortki, który rzuca nas w świat głębokiej fantasy rodem z książek Tolkiena. Czy była to udana przygoda? Zapraszam do przeczytania poniższej opinii :)
"Złość to nic złego. To energia, która prowadzi ku zmianom, niekoniecznie na gorsze."
Krótko o treści...
Niezbadana czerń zmusza mieszkańców Mandylionu do ucieczki przez Wściekłe Morze, gdzie szukając nowej ojczyzny docierają do Taliadu. Niestety w Nowym Madylionie króluje tylko i wyłącznie spisek, nieprawość. Młody rycerz - Tankred - z rodu Hanstarów odkrywa spisek pomiędzy dwoma rodami Vlistunów i Tenketarów, który miałby wykluczyć Hanstarów z łask panującego króla Duncana. Czy uda się ostrzec króla o tworzących się konszachtach za jego plecami? Czy fakt, że Królewska Talia - starożytny artefakt stojący na straży porządku, gdzieś się zapodziała podczas podróży ma wpływ na ogarniający chaos?
Moje odczucia...
Z panem Marcinem Mortką spotykam się po raz pierwszy w roli autora, a nie tłumacza i jest to spotkanie bardzo sympatyczne. Ma lekkie pióro, nawet w najtrudniejszych, wydawać by się mogło, momentach - jak choćby sceny wojen czy walk. I pomimo dość dużej ilości treści(ponad 500 stron!) nie odczuwa się zmęczenia i znużenia czytając powieść, która jest intrygująca przez co całkowicie pochłania czytelnika uwielbiającego szeroko pojętą fantastykę.
Bardzo mocnym punktem tej książki jest stworzony świat w niej zawarty. Znajdziemy tu nietuzinkowe postaci jak elfy, gnomy, druidy czy wspomniane w tekście, choć nie występujące póki co krasnoludy. Do tego należy wspomnieć ciekawe nazwy krain czy miast jak choćby Ugór, Przytulisko, czy też rzeka o nazwie Toporzysko. Świat przedstawiony jest bardzo mocną stroną tej pozycji. Kiedy tak dłużej nad nim myślę to mam skojarzenia z "Władcą pierścienia" choć historia w niej zawarta jest totalnie odmienna.
Kolejnym mocnym punktem w tej pozycji są bohaterowie, a w zasadzie jeden główny - Tankred Hansard, któremu towarzyszą przez dłuższą podróż gnomy. Jest on z początku człowiekiem dość zagubionym, momentami nieporadnym i dającym się wpakowywać w przysłowiowe maliny(przez co często musi się leczyć z różnych ran), jednak z czasem poznajmy go co raz lepiej i odnoszę wrażenie, iż z każdą kolejną stroną mężnieje oraz staje się bardziej odważny. Bardzo podobało mi się, że pod koniec potrafił stanąć przed królem przekazując mu swoje racje i odkrycia dotyczące intrygi knutej za jego plecami.
I wiecie co? Polubiłam gnomy, które podróżowały razem z Tankredem. Thanni, Grops i Thrugh ujęli mnie swoją bezpośredniością i typową bezradnością magicznych stworów, a ich powietrzny statek(łajba z przypiętym ogromnym balonem), wręcz mnie zauroczył i był ogromnym atutem tej powieści.
I wiecie co? Polubiłam gnomy, które podróżowały razem z Tankredem. Thanni, Grops i Thrugh ujęli mnie swoją bezpośredniością i typową bezradnością magicznych stworów, a ich powietrzny statek(łajba z przypiętym ogromnym balonem), wręcz mnie zauroczył i był ogromnym atutem tej powieści.
"Każdy wynik, który nie jest oparty na solidnych dowodach, jest w najlepszym razie niepewny."
I na koniec jeszcze jeden plus tej lektury to akcja. Prawdę powiedziawszy nie znalazłam momentu, który by mnie wynudził czy sprawił, że miałabym dość zawartej w środku powieści. Książka od razu zaciekawia, wrzuca nas w środek bardzo ciekawej historii. Jednakże jeśli nie przepadacie za takim gatunkiem prozy, to nie będę Was na siłę namawiać, bo będzie się to mijało z celem.
Jedyny minus jaki dostrzegam w całości co może delikatnie odtrącić od "Królewskiej Talii", to z początku lekki chaos i zagubienie w rodach, których jest aż czternaście - mnie to z początku lekko przeraziło! Fakt, zwykle wspominane są może 2-3 rody w jednym momencie, ale niektórych nazwy są bardzo zbliżone co może wprowadzać w pewną kontemplację. Ważna informacja: wydawnictwo wraz z autorem zdecydowali się na 3 dodatki na końcu książki, które niewątpliwie ułatwiają odnalezienie się w powieści. Mamy tu ród Hanstarów w postaci drzewa genealogicznego, opisane wszystkie rody: czym się zajmują i jaki jest ich wpływ na Nowy Mandylion oraz dzieje Taliadu przed Mandyliończykami.
Ocena końcowa...
Według mnie książka zasługuje na bardzo mocne 9/10. Dlaczego nie daję 10? Bo czekam na drugi tom, który z końcówki pierwszej części wnioskuję, że będzie jeszcze ciekawszy niż pierwszy! Panie Marcinie, ja chcę wiedzieć co się dalej wydarzy :)
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa.
0 komentarze